Wakacje dla trzynastu osób to prawdziwe wyzwanie logistyczne. Czasem ciężko jest zorganizować urlop dwójki w tym samym czasie, a co dopiero aż takiej grupy ludzi! Gdy więc się udało, wszyscy byli w siódmym niebie.
Rodzice C. wynajęli domek letniskowy - domostwo właściwie, żeby całe towarzystwo pomieścić - w środku lasu. Jechałam tam sama, prosto z pracy. Gdy nagle nawigacja optymistycznie stwierdziła: Jesteś na miejscu, a tam tylko kawałek asfaltu i zielona, gęsta głusza, wpadłam w lekką panikę. Po kilku telefonach i pokrzepiających rozmowach, przejechałam jeszcze kawałek w głąb lasu - i moim oczom ukazał się ładny, biały dom. To właśnie tam spędziłam cały tydzień - z dala od szumu aut, z ledwo dychającym internetem, którym przestałam sobie zawracać głowę już następnego dnia, za to z basenem, dużym trawnikiem, stołami do piłkarzyków i bilarda. W dodatku pogoda dopisała - aż miałam wrażenie, że wyjechaliśmy z Danii. Słonko świeciło od rana do wieczora, i choć nogi nadal mam idealnie białe, to ramiona, plecy i twarz nabrały delikatnie brązowego koloru.
Całodniowa wycieczka do parku rozrywki okazała się świetną zabawą. Szaleliśmy niczym małe dzieci, śmigając na kolejkach wszelkiej maści. Najbardziej rozbawiła mnie dziewczynka, może sześcioletnia, która na zadane pytanie, czy mówię po niemiecku, otrzymała odpowiedź w postaci ostrożnego Nein, a i tak mówiła do nas bez przerwy przez całe pięć minut obracania się karuzeli. Ja natomiast wywołałam salwy śmiechu swoim ogromnym entuzjazmem dla kolejki, na której można było majtać nogami w wodzie. Przyznam się Wam w tajemnicy, że przejechałam się nią... Sześć razy! Ale ciii...
Po powrocie do domu pogoda postanowiła nam przypomnieć, że jednak jesteśmy w Danii, a jesień już za pasem. Mży i kropi, trochę wieje i ogólnie nie ma się ochoty wyściubiać nosa z domu. Szczęśliwie, ostatni tydzień urlopu postanowiliśmy spędzić w domowych pieleszach, nie ma więc takiej potrzeby, Mam zamiar upiec przynajmniej jedną szarlotkę (macie jakieś dobre przepisy na ciasta i przetwory z jabłkami...? Bo nasza jabłonka obrodziła wręcz zaskakująco), a za chwilę zabieram się za dżem figowy...
Póki co jednak powrócę duchem do słonecznego lata. Sezon na pomidory uciekł mi jakoś w tym roku; w ogóle lato minęło zaskakująco szybko. Gdyby nie fakt, że któregoś dnia C. obdarował mnie dwoma skrzynkami tych czerwonych, okrąglutkich warzyw (czy też raczej owoców), w ogóle bym się na nich nie skupiła. A tak powstał duży słoik suszonych pomidorów. Co prawda nie tradycyjnie na słońcu, ale bardziej przyziemną metodą - w piekarniku, jednak smakują naprawdę cudownie. Oliwa przeszła smakiem nie tylko pomidorów, ale też czosnku i rozmarynu; jest wprost idealna do polewania sałatek! Mam wrażenie, że może już być za późno na tego rodzaju przetwory, ale może będziecie pamiętać o tym przepisie za rok...?
Przepis znalazłam w starym numerze gazety Moje gotowanie poleca: Konfitury i spółka, nr 1/2014.
Suszone pomidory w oliwie
Składniki:
(na 1 słoik o pojemności 700 ml)
- 2 kg mięsistych pomidorów
- 4 łyżki soli
- 2 łyżki cukru
- 2 łyżki suszonej bazylii
- 6 łyżek oliwy
- 2 gałązki rozmarynu
- 2 suszone papryczki chilli
- 3 ząbki czosnku
- oliwa do zalania
Pomidory umyć, przekroić na połówki. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia rozcięciem do góry. Posypać solą, cukrem i bazylią, skropić oliwą.
Suszyć w 75 st. C. przez 12-15 godzin.
Pomidory powinny być suche, ale nadal miękkie.
Pomidory przełożyć do słoiczków, przekładając rozmarynem i pokrojonym w plastry czosnkiem. Włożyć również papryczki. Całość zalać oliwą tak, żeby przykrywała pomidory.
Odstawić na minimum 3 dni.
Smacznego!
W tym tygodniu mam też zamiar nazbierać jeżyn - soczyste, niemal czarne i słodkie, mmm... Czy to jeszcze letnie owoce, czy już jesienne...? Zawsze mam z nimi problem...
Gin, super wakacje miałaś :) A na pomidory nie jest jeszcze za późno! Pysznie wyglądają:)
OdpowiedzUsuńCzy jeżyny to letnie czy jesienne owoce? Hmmm... a późnoletnie może być?
Pozdrawiam!
O tak, Kasiu, późnoletnie to chyba właściwe rozwiązanie :)
UsuńMam swoje pomidory,może tak zachowam je na zimowe dni?😊
OdpowiedzUsuńMuszę sobie takie koniecznie zrobić:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie mogę się zebrać by je zrobić więc zawsze kupuję ;(
OdpowiedzUsuńUwielbiam suszone pomidory chociaż sama ich nigdy nie robiłam... może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńSuszone pomidory własnej produkcji są najsmaczniejsze. Twoje pięknie wyglądają :) Miałaś fajne wakacje, pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńNie robiłam nigdy takich pomidorów, ale lubię je jeść.
OdpowiedzUsuńPrzepysznie się to prezentuje. Mam ochotę zrobić :)
OdpowiedzUsuńdomowe suszone pomidory są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis :) Zapraszam również do mnie po garść ciekawostek dotyczących diety bezglutenowej. O niektórych na pewno nie mieliście pojęcia.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię swojskie suszone pomidory. Zaczęłam suszyć chyba 3 lata temu i już żadnych nie kupuję :)
OdpowiedzUsuńpyszności ;-)
OdpowiedzUsuńtakie pomidory w domu to extra sprawa, zawsze można wyczarować pyszne danie w kilka chwil!
Jednym słowem, wakacje udane, to świetnie :)) Uwielbiam suszone pomidory, też mam ;)))
OdpowiedzUsuńmoja przygoda w zeszłym roku z suszeniem pomidorów skończyła się .....wysuszeniem....na wiór :) Twoje są idealne !
OdpowiedzUsuńSuper pomysł, żeby zrobić je samodzielnie :)
OdpowiedzUsuńCudne pomidory, wyjadłabym je z chęcią :) W tym roku miałam wielkie plany dotyczące pomidorowych przetworów. Posadziłam 40 samodzielnie wyhodowanych krzaków. I co? I w 2 dnia zeżarła je wszystkie zaraza! Ja zjadłam jednego, całego w plamach, ale co tam, musiałam. Taka ze mnie ogrodniczka/działkowiczka.
OdpowiedzUsuńTez suszyłam w tym roku i to sporą ilość :D
OdpowiedzUsuń