środa, 7 września 2016

Muffiny w przebraniu

Wrzesień mnie w tym roku zupełnie zaskoczył. Wakacyjne miesiące minęły w takim tempie, że czuję się jakaś taka... Zagubiona. Przez codzienne poranne wstawanie wcześnie też chodzę spać; teraz, w czasie urlopu, pozwalam sobie na więcej. Gdy więc nagle okazało się, że o godzinie dwudziestej pierwszej jest już ciemno, a na wieczorny spacer z Ptysią trzeba wkładać puchate skarpetki i ciepły sweter, stałam w tych nieoczekiwanych ciemnościach zaskoczona ogromnie zaistniałym stanem rzeczy. Do tego nitki babiego lata oblepiające mi twarz, pierwsze żółte liście, powoli opadające z drzew i słońce, którego promienie straciły już letnią ostrość. 
Usiadłam więc nad kalendarzem, i przerażona wpatrywałam się w czarne cyfry, które w mojej głowie wyglądały przecież zupełnie inaczej! Już za chwilę urodziny, a potem miesiąc w szkole. Gdy wrócę do domu, będzie już październik. Październik! Halloween tuż-tuż, a Święta za pasem. Czas zabrać się za krojenie pierwszej zakupionej dyni, za planowanie strasznych słodkości i wyrabianie ciasta na piernik staropolski. 

Was też spadające nieubłaganie kartki z kalendarza przerażają, czy też ze stoickim spokojem przyjmujecie ten szaleńczy bieg czasu...?

Jeszcze na początku sierpnia byliśmy na chrzcinach małej Astrid. Dostałam ważne zadanie przygotowania tortu i babeczek z tej jakże doniosłej okazji. O torcie jeszcze Wam napiszę, bo wyszedł mi całkiem nieźle, ale dzisiaj będzie o babeczkach.
Tak naprawdę to zwykłe muffiny przebrane za cupcakes malinowym kremem maślanym. Musiały być szybkie i pyszne, i oczywiście efektowne. Użyłam więc mleka kokosowego z kartonu, którego nikt nie chce pić, bo jest zdecydowanie za słodkie (choć w składzie nie ma żadnego słodzidła), ale tutaj sprawdziło się doskonale, nadając muffinom kokosowego aromatu. Do tego ostatni serek kremowy, który musiałam zużyć przed urlopem. Na wierzch - krem maślany z przyczyn praktycznych. Gdybym serwowała je u siebie, zwieńczyłabym je kremem na bazie mascarpone. Choć muszę przyznać, że maślany z dodatkiem malin smakował całkiem nieźle. 

Soczyste dzięki owocom, wcale nie ciężkie, jak można by się obawiać, podbiły serca gości i zniknęły niemal wszystkie. 
Spróbujecie...? To w końcu takie jeszcze letnie smaki...

Muffiny kokosowe z malinami, jagodami i malinowym kremem maślanym


Składniki:
(na 24 muffinki)
  • 500 g mąki pszennej
  • 4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 150 g cukru
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • 200 g serka kremowego
  • 400 ml mleka kokosowego (z kartonu)
  • 160 ml oleju
  • 2 jajka
  • 170 g malin
  • 130 g borówek amerykańskich
dodatkowo:
  • 1 białko
  • 65 g cukru
  • 85 g miękkiego masła
  • 80 g malin
Mąkę przesiać z proszkiem, wymieszać z cukrem i cukrem waniliowym.
Jajka roztrzepać, dodać serek, połączyć. Wlać mleko kokosowe, wymieszać.
Wlać mokre składniki do suchych, wymieszać tylko do połączenia składników. Na końcu dodać owoce, wymieszać delikatnie, aby ich nie rozgnieść.

Masę przełożyć do formy na muffiny wyłożonej papilotkami.

Piec w 180 st. C. przez 20-25 minut.
Ostudzić.

Przygotować krem maślany:
Białko i cukier podgrzewać w kąpieli wodnej, cały czas mieszając, aż cukier całkowicie się rozpuści. Przelać do większej miski, ubijać, aż beza całkowicie wystygnie - około 10 minut. Dodawać po małym kawałeczku masła, miksując na najniższych  obrotach. Krem się zważy, a następnie przybierze pożądaną konsystencję.

Maliny zagotować, a następnie przetrzeć przez sitko. Ostudzić.
Malinowe puree partiami dodawać do kremu, mieszając łyżką.

Krem przełożyć do woreczka cukierniczego z końcówką w kształcie dużej gwiazdki. Wyciskać na babeczki. 
Przechowywać w lodówce, wyjąć 30 minut przed podaniem.

Smacznego!

Porcja jest słuszna, z racji większej liczby gości. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby przygotować babeczki z połowy porcji. Bez kremu idealnie nadadzą się na ostatni w tym roku piknik.

11 komentarzy:

  1. jakie cudowne, wspaniałe muffinki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas ucieka taka samo, a im człowiek starszy tym szybciej;-)Babeczkę porywam do kawki:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam wszystko co malinowe, ale krem maślany tak bardzo kojarzy mi się z jedzonym w dzieciństwie koszmarnym tortem ciotki Teresy, że do tej pory nie mogę go przełknąć;) Choć powinnam się do niego w końcu przekonać, bo udekorowane nim torty i babeczki wyglądają przecudnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też właśnie mam złe skojarzenia z kremem maślanym. Generalnie jest dla mnie za tłusty i za ciężki. Ten tutaj nie jest aż taki zły - beza nadaje mu lekkości, a maliny nieco wyrazistszego smaku.
      Ale i tak wolę mascarpone ;)

      Usuń
    2. ten jest inny...znam go doskonale...kiedyś torty robiono na bazie podbitych jajek utartych z masłem...ciężki krem :)

      Usuń
  4. pyszne malinowe muffinki :) mniam

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie czas leci tak szybko, że zanim się zorientuję już jest konie tygodnia!
    A babeczki zawsze chętnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobnie jak Olga Pi mam złe skojarzenia z dzieciństwa z kremem maślanym. Masy były ciężkie, tłuste, maziste, pewnie częściej na bazie margaryny niż masła. Muszę spróbować kremu z twojego przepisu. Bardzo też lubię taką ekonomię w kuchni, gdzie można wykorzystać to, co akurat mamy w lodówce. Brawo!

    OdpowiedzUsuń