Weszłam do spowitego blaskiem księżyca ogrodu przez staroświecką, kutą bramę. Zaskrzypiała, co naprawdę nikogo nie powinno dziwić. Powiem więcej: od tego typu bram wręcz wymaga się, aby skrzypiały.
Szłam ścieżką między wysokimi krzewami, a cienie tańczyły mi pod stopami. Wiatr szumiał, ale nie złowieszczo; choć też zdecydowanie nie przyjaźnie. W końcu doszłam do okazałego domostwa: wielkie, czarne, niczym z klasycznego filmu grozy. Okna patrzyły na mnie podejrzliwie, niechętnie. Gdy pchnęłam drzwi, zaskrzypiały jeszcze bardziej stanowczo niż brama.
Wnętrze mnie nie zaskoczyło: ciężkie kotary w oknach, staroświeckie meble i szerokie, ciągnące się w nieskończoność schody.
Najdziwniejsza była świadomość tego, że gdzieś tutaj kryją się (choć pewnie niezamierzenie) wszyscy moi współpracownicy. Nikogo z nich nie widziałam, ale miałam silne przekonanie, że po prostu muszą tutaj być. Bo gdzie niby indziej mieliby się podziewać...?
Wchodząc na górę spotkałam Henryka, mojego szefa. Popatrzył na mnie jak zwykle, czyli z szerokim uśmiechem i autorytatywnie oznajmił: W kuchni są duchy. Idź się nimi zajmij.
I wtedy...
Się obudziłam.
Nie zmyślam; chociaż minął już ponad tydzień, ten sen ciągle za mną chodzi.
Dziwny był...
Do Danii tymczasem wróciły upały. Temperatura dochodzi do dwudziestu ośmiu stopni w największych porywach, wszyscy więc cieszą się tym niezwykłym zjawiskiem. My też przesiadujemy w ogrodzie, z którego Ptysi nie idzie zapędzić do domu i... Kręcimy lody.
Sezon na czereśnie, przynajmniej tutaj, ma się ku końcowi. Najbardziej lubię je na surowo (najchętniej prosto z drzewa), tym razem jednak puściłam wodze fantazji i przerobiłam je na pyszny, cudownie kremowy sorbet. To dzięki syropowi cukrowemu i dodatkowi banana ma tak wspaniałą konsystencję. Odrobina alkoholu sprawia, że nie zamarza na kamień. Można dodać wiśniówki - ja nie miałam, więc wybrałam delikatną i dość neutralną w smaku miodówkę.
Wyszło bosko - idealny deser na upały!
Wiśniowe i czereśniowe pyszności znajdziecie też dzisiaj u Ani, Mirabelki i Martynosi.
Wiśniowe i czereśniowe pyszności znajdziecie też dzisiaj u Ani, Mirabelki i Martynosi.
Składniki:
(na 800 ml lodów)
- 500 g czereśni
- 125 g cukru
- 125 g wody
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 banan
- 2 łyżki miodówki
Z cukru, wody i soku z cytryny zagotować syrop. W tym czasie wydrylować czereśnie. włożyć je do syropu, gotować 5-10 minut, aż zaczną być szkliste. Przestudzić, zmiksować blenderem. Całkowicie ostudzić.
Do masy dodać zmiksowanego banana i alkohol. Wymieszać.
Schłodzić w lodówce, najlepiej przez całą noc.
Schłodzoną masę przelać do maszynki do lodów, postępując według instrukcji.
Przełożyć lody do plastikowego pudełka i zamrozić lub podawać od razu.
Smacznego!
Przepis oczywiście dodaję do akcji Mirabelki:
czereśniowy sorbet? Mniam, pychota:)
OdpowiedzUsuńOj rzeczywiście wygląda pysznie, a po Twoim opisie nabrałam na niego jeszcze większej ochoty :)
OdpowiedzUsuńTakiego smaku jeszcze nie jadłam;)
OdpowiedzUsuńpysznie :)
OdpowiedzUsuńCzereśniowych lodów jeszcze nie robiłam, mają piękny kolor :)
OdpowiedzUsuńSmakowite :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;p