Psa bardzo przeżyła naszą przeprowadzkę. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zawsze, kiedy się pakujemy, boi się, że o niej zapomnimy. Gdy spakowaliśmy wszystko, Ptysia chodziła ciągle poddenerwowana; a gdy w końcu zabraliśmy ją ze sobą, przez kilka dni nie mogła przyzwyczaić się do nowego miejsca. W końcu nadszedł czas, że musiała zostać sama - raptem kilka godzin. Gdy wróciłam, biegała dziko, więc szybko zabrałam ją na spacer. Po wejściu do jadalni okazało się, że się spóźniłam - pod stołem leżało wiadomo co. Westchnęłam więc tylko, i zabrałam się za sprzątanie.
Gdy C. wrócił z pracy, ja już dawno spałam. Gdy tylko otworzyłam oczy, stanął nade mną i oświadczył bez ogródek: Tina zrobiła kupę. Wytrzeszczyłam na niego oczy i zaczęłam intensywnie się zastanawiać, skąd on to wie? Przecież posprzątałam, wyszorowałam wykładzinę, śladu najmniejszego nie zostawiłam. Po chwili, widząc moje kompletne zagubienie i niedowierzanie, dodał: W piwnicy.
Na twarzy wykwitł mi uśmiech zrozumienia, po czym szybko naświetliłam mu sytuację.
Chyba się cieszę, że C. nie jest jasnowidzem.
Teraz szybciutko zapomnijcie, o czym pisałam, i wyobraźcie sobie talerz najlepszej truskawkowej zupy, jaką jedliście. Jest bowiem duża szansa, że poniższy przepis przebije tamto doświadczenie.
Truskawki niestety już się kończą, jest to więc przysłowiowy ostatni dzwonek, żeby się na taką zupę skusić. Tato wczoraj stwierdził, ciężko wzdychając, że u nich temperatury w okolicach trzydziestki, więc taki chłodny, lekki deser, niejednej osobie umili upalne popołudnie.
Wystarczy wszystko razem zmiksować, schłodzić - i gotowe. Jeśli nie macie w spiżarce domowego syropu z kwiatów czarnego bzu, kupcie buteleczkę, i zauroczeni jego smakiem pamiętajcie o przygotowaniu swojego w przyszłym roku. Ciekawostkę stanowią chrupiące kawałeczki żytniego chleba - sprawiają, że zupa nabiera ciekawej tekstury i naprawdę wyjątkowego smaku.
Spróbujcie koniecznie!
Inspirację znalazłam w duńskim magazynie Spis bedre, nr 5/2016.
Zupa truskawkowo-bzowa z grzankami
Składniki:
(na 3-4 porcje)
- 200 g truskawek
- 150 ml syropu z kwiatów czarnego bzu
- ziarenka z 1 laski wanilii
- 650 ml maślanki
dodatkowo:
- 200 g ciemnego chleba żytniego
- 1,5 łyżki ciemnego cukru muscovado
- 1 łyżka liofilizowanych truskawek
Truskawki umyć, osuszyć, pozbawić szypułek. Zmiksować z syropem, wanilią i maślanką na gładką zupę. Schłodzić w lodówce.
Chleb pokroić w kostkę o boku 1 cm. Wymieszać z cukrem. Podsmażyć na dobrze rozgrzanej patelni przez 10 minut, aż grzanki będą chrupiące.
Ostudzić.
Zupę nalać do miseczek, posypać grzankami i posypać liofilizowanymi truskawkami.
Podawać natychmiast.
Smacznego!
Przepis dodaję oczywiście do akcji Ani:
Nie wiem czemu nie przepadam za słodkimi zupami? w ogóle nie lubię zup na zimno, zupa musi być gorąca:)
OdpowiedzUsuńPrezentuje się nieźle. Może wypróbuję te niecodzienne przepisy.
OdpowiedzUsuńciekawy pomysł :) wygląda pięknie
OdpowiedzUsuńWow, musi cudownie smakować :)
OdpowiedzUsuńZupa pysznie wygląda :) cóż psy a już sunie szczególnie są bardzo przywiązane i wrażliwe na zmiany, wiem coś o tym ;) niestety, wiem już też jak to wygląda z perspektywy starego psa - tutaj dopiero zaczynają się schody...eh, właśnie tego doświadczam zarywając noce a w ciągu dnia biegając ze szmatą bo pies co prawda nie załatwia jeszcze swoich potrzeb w domu ale zieje (!) i ślini się całymi godzinami z jakiegoś dziwnego podekscytowania czy lęku...
OdpowiedzUsuńBiedna psina. Ale powinna się z czasem przyzwyczaić do zmian.
OdpowiedzUsuńZupka zapowiada się smakowicie! :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda, ciekawe połączenie z bzem :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już się Ptysia zaaklimatyzowała w nowym miejscu? U nas z Pumbą to jest tak, że ona nawet lubi przeprowadzki, bo zawsze jest coś nowego do odkrycia, obniuchania itd. Pierwszym punktem programu po przybyciu na nowe miejsce jest wspólny spacer z nią po okolicy. Ta zupka na pewno jest idealna na upały :)
OdpowiedzUsuńGeneralnie wygląda smacznie, ale również dostarcza dużo wartości odżywczych.Ciekawa inspiracja.
OdpowiedzUsuń