piątek, 13 maja 2016

Uwaga, spoiler! Czyli ostatnio przesłuchałam książkę

Słuchanie książek idzie mi naprawdę znakomicie. Codziennie, po drodze do pracy i z pracy, słucham sobie kilku rozdziałów. Ostatnio sięgnęłam po Zaginioną dziewczynę Gillian Flynn, bo zrobiło się o niej tak głośno, że opinie dotarły nawet do mnie (a uwierzcie, z nowościami na rynku wydawniczym i bestsellerami nie jestem na bieżąco). Nie jestem wielką fanką kryminałów, ale tym razem dałam się skusić. I dobrze zrobiłam...

Zaginiona dziewczyna to opowieść o małżeństwie. Z pozoru niemal idealnym: on jest dziennikarzem, ona pisarką (a przynajmniej sama tak o sobie myśli). Poznali się na przyjęciu u znajomych, potem stracili kontakt na długie miesiące. Gdy znów przypadkiem na siebie wpadli, nic nie mogło ich rozdzielić. Wzięli ślub, mieszkali w pięknym domu w Nowym Jorku, aż nagle wszystko zaczęło się sypać. Najpierw Nick stracił pracę, później Amy poszła w jego ślady. Do tego matka Nicka zachorowała na raka. 
Decyzja zapadła: wyjeżdżają. 

Powrót do Missouri nie był łatwy dla Nicka, a co dopiero dla Amy. Ciężko jej się było przyzwyczaić do zupełnie nowej rzeczywistości, a nierozumiejący jej frustracji mąż nie poprawiał sytuacji. Do tego oddała mu wszystkie pozostałe oszczędności, żeby mógł z siostrą bliźniaczką kupić bar. 
Ach, no tak! Zapomniałam; Amy jest bogata. Została bohaterką serii słynnych powieści Niezwykła Amy napisanych przez jej rodziców, które zapewniły dostatek rodzinie.

Pewnego dnia Amy znika. Nie tak po prostu; Nick zastaje kota na ganku, a poprzewracane meble w salonie świadczą o szamotaninie. Czy ktoś porwał Amy? Co na to policja? Czy uda się ją odnaleźć...?

Wiele pytań ciśnie się na usta.

A teraz uwaga: ci, którzy nie czytali, niech szybko zamkną tę stronę i znajdą książkę, a po lekturze niech wrócą podzielić się wrażeniami. Bo teraz dzielić się będę ja, a naprawdę ciężko to zrobić bez zagłębiania się w fabułę.
Żeby nie było, że nie ostrzegałam...


Książka mi się podobała. Przy słuchaniu pierwszej części przez głowę przechodziły mi różne scenariusze: najpierw, że to nie Nick, później (gdy okazało się, że ma kochankę), że to może jednak on. Później znów zwątpiłam w jego winę, i nawet pomyślałam, że Amy porwała się sama, żeby dać mu nauczkę. Ani jednak razu nie zwątpiłam w prawdziwość Amy z pamiętnika; gdy okazało się, że to tylko gra, szczęka mi opadła (dość dosłownie, muszę przyznać z niechęcią). Prawdziwa Amy wzbudzała we mnie najróżniejsze uczucia; chwilami ją lubiłam, czasem nawet trochę rozumiałam, momentami sama miałam ochotę ją udusić. 
A zakończenie... Nie wywołało u mnie aż tak silnych emocji; zaskoczyło, ale nie wbiło w fotel. Bardziej rozemocjonowały mnie pytania, które zostały: jak będzie wyglądało to małżeństwo? Kto wyrośnie z dziecka mającego takich rodziców? Czy może jednak ktoś kogoś zabije...?

Śmiać chciało mi się tylko, gdy czytałam o całowaniu w oparach cukru pudru. Owszem, w wyobraźni może to być całkiem romantyczne; w rzeczywistości jednak człowiek się po prostu dusi, i o całowaniu nie może być mowy. Wiem, co piszę (niestety).

Po książkę - mimo wszystko - zdecydowanie warto sięgnąć. Świetny kryminał, a do tego studium wyjątkowo nietypowego małżeństwa. Bo kto to słyszał, żeby żona fingowała swoją śmierć, a winę za nią zrzucała na męża...?

Teraz już tylko pozostaje mi obejrzenie filmu i sprawdzenie, co z książką zrobił David Fincher...

Zaginiona dziewczyna
Gillian Flynn
Burda Publishing Polska
2013
Czyta: Zbigniew Dziduch

6 komentarzy:

  1. Sama nie wiem czemu jeszcze nie przeczytałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię czytać książki. Spojler ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam książki, czego żałuję, bo mogłabym się więcej tu wypowiedzieć. Kiedyś oglądałam z mężem film "Zaginiona dziewczyna" i nawet nie wiedziałam, że na podstawie książki był. Więc bardzo mi się podobał, czy podobałby mi się, gdybym wcześniej przeczytała książkę - trudno powiedzieć.
    W filmie podobała mi się Rosamunde Pike w głównej roli - intrygująca. Oraz dawno nie widziany przeze mnie Neil Patrick Harris. Co do aktorstwa Bena Afflecka mam mieszane uczucia, choć on sam mi się podoba;-) Zakończenie mnie zaskoczyło, nie spodziewałam się, że zostaną razem... pokręcone to.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam ksiązkę i widziałam film. Podobały mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam tej książki, ale zapowiada się ciekawie i to bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo lubię kryminały :) O pomysł ze słuchaniem książek przez drogę jest całkiem dobry, nigdy wcześniej nie korzystałam z audiobooków, ale w przyszłym roku, gdy będę miała dalej do szkoły, może spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń