niedziela, 17 kwietnia 2016

Miodowa blondynka, czyli nie ufaj nikomu. I tartaletki z (podobno) oszukaną czekoladą

Fryzura przyprawia o ból głowy niejedną kobietę. Długie, krótkie, a może do pół ucha? Prostować, kręcić, czy postawić na naturalność? Farbować...? A jeśli tak, to jak: ciemne, jasne, a może czerwone...? Wybór nie jest prosty; a przecież nie każda z nas ma duszę eksperymentatora. Co zrobić, gdy wyjdzie nie tak, jak miało być?

Ja akurat w tej materii nie stronię od nowości. Przez ostatnie dziesięć lat trochę poszalałam: od włosów za pas przechodziłam do zupełnie króciutkich jednym cięciem. Asymetria również nie jest mi obca (choć, szczerze mówiąc, nie zachwyciła mnie i wydała się zbyt mało praktyczna). Zaczynając od delikatnych blond pasemek, przez ostrą, stonowaną i rubinową czerwień, czerń w kilku odcieniach (łączenie z granatem), brązy jasne i ciemne, znów czerwień, która kusi mnie swoją wyrazistością, aż do rudych, niczym słynna Ania Shirley. Od jakiegoś jednak czasu chodził za mną blond. Z uwagi na ciemną oprawę oczu podchodzę do niego trochę jak do jeża, z pewną dozą nieufności. Bo co, jak będę wyglądać okropnie...? Dzisiaj jednak w sklepie, za namową C., przemogłam się. Kupiłam dwa opakowania farby w kolorze miodowego blondu; stonowany, niezbyt jasny, ale jednak blond. 
Nakładałam na włosy drżącymi dłońmi; czekanie wydawało się torturą. W końcu farbę spłukałam, włosy wysuszyłam i... Jęknęłam rozczarowana. Kolor jest całkiem przyjemny, ale określiłabym go kasztanowo-rudym. Czy jakoś tak... Obok blondu to on nawet nie stał.
I tak, rozumiem, że na każdych włosach wyjdzie inaczej. Ale żeby różnica była aż tak duża...?

Cóż, w dzisiejszych czasach nie można ufać nikomu; a już na pewno nie producentom farb.

Na szczęście w lodówce czekały na mnie absolutnie bajeczne tartaletki, które sprawiły, że zapomniałam o nieudanym farbowaniu.

Przepis z bloga Kokoko wypróbowałam już kiedyś i smak mnie zachwycił. Teraz do przepisu wróciłam, w nieco tylko innej formie, z lekko zmienionymi proporcjami i udoskonaleniem w postaci truskawek.
Połączenie białej czekolady z kardamonem jest absolutnie obłędne. Do tego kruchutki, intensywnie kakaowy spód i soczyste truskawki; wszystko to podane w formie małych, zgrabnych tartaletek. Wyglądają uroczo, a smakują niebiańsko.
I tak, słyszałam, że niektórzy białej czekolady do szacownego grona czekolad nie zaliczają. Ja się pozwolę sobie z nimi grzecznie nie zgodzić; zamiast tego zachwycę się wybornymi tartaletkami. 
A Wy - po której stronie staniecie...?

Czekoladą zapachniało dzisiaj również u Malwinny, Justinki, Chantel, Mirabelki, SiankoEmilii i Martynosi. Koniecznie sprawdźcie, co wyczarowały dziewczyny!

Tartaletki z białą czekoladą, kardamonem i truskawkami


Składniki:
(na 6 tartaletek)

kruche ciasto:
  • 225 g mąki pszennej
  • 25 g kakao
  • 25 g cukru pudru
  • 100 g zimnego masła
  • 2 żółtka
  • 2-3 łyżki zimnej wody
krem:
  • 200 ml śmietany kremówki (38%)
  • 150 g białej czekolady
  • 1 łyżeczka mielonego kardamonu
  • 2 listki żelatyny
dodatkowo:
  • truskawki
  • wiórki białej czekolady
  • kakao
Mąkę, kakao i cukier puder przesiać. Dodać masło, posiekać, a następnie rozetrzeć palcami. Dodać żółtka, zagnieść. Ewentualnie dodać wody, żeby ciasto dobrze się połączyło.
Z ciasta uformować kulę, zawinąć w folię spożywczą i schłodzić w lodówce 30 minut.

Po tym czasie ciasto rozwałkować na grubość 3-4 mm. Wycinać koła nieco większe niż średnica foremek, wyłożyć ciastem formy na tartaletki.
Schłodzić w lodówce 30 minut.

Po tym czasie ciasto nakłuć widelcem, przykryć papierem do pieczenia i wysypać w zagłębienia kamyki do pieczenia.

Piec w 190 st. C. przez 15 minut.

Po tym czasie usunąć kamyki i papier.

Piec w 190 st. C. przez kolejne 15 minut.
Ostudzić.

Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie, czekoladę posiekać.
Kremówkę z kardamonem zagotować. Zdjąć z palnika, dodać odciśniętą żelatynę i wymieszać do jej rozpuszczenia. Kremówką zalać posiekaną czekoladę, wymieszać, ostudzić. Gęstniejącą masę przelać do foremek, schłodzić w lodówce przez noc.

Przed podaniem udekorować kakao, wiórkami z czekolady i pokrojonymi na kawałki truskawkami.

Smacznego!

Weekend powoli dobiega końca. Za chwilę poniedziałek znów brutalnie wedrze się dzwonkiem budzika w błogą, niedzielną ciszę. 
Ale już taka kolej rzeczy, prawda...?

23 komentarze:

  1. ależ urocze słodkości:)
    Ja w zasadzie całe życie jestem wierna jednej długości, włosów nie farbowałam, czeszę się tak samo. nudziara ze mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też stoję właśnie przed tym wyborem. Mam ciemne a chcę jasne, ale ja powierzę to fryzjerce. A co do farby to chyba jednak nie była oszukana. Przy farbowanych na ciemno włosach należy najpierw zdjąć kolor i dopiero nakładać jasną farbę.

    Tarteletki wyglądają zjawiskowo :) Moje smaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak chciałam zmienić kolor z czarnego, to też zdejmowałam kolor. Ale teraz mam jasnorude, więc nie jest to duża zmiana; no i na odrostach wyszedł mi taki sam, jak na reszcie włosów, więc wydaje mi się, że jednak trochę oszukana była ;)
      Dziękuję :)

      Usuń
    2. Rzeczywiście przy rudych powinno dać oczekiwany efekt :) Może za drugim razem się uda :)

      Usuń
    3. Mam nadzieję :)
      Bo przecież się nie poddam ;)

      Usuń
  3. Mmmmm wygląda bardzo apetycznie. Poczęstujesz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja od dobrych kilku lat jestem wierna rudemu kolorowi włosów. Wszyscy mówią, że to własnie mój kolor, ale od jakiegoś czasu też kusi mnie blond, a raczej... platyna;D Wiem jednak, że, jeśli zdecydowałabym się na taki kolor, musiałabym zapłacić grube dolary u fryzjera, bo nie zniosłabym rozczarowania;D
    A tartaletki pysznie wyglądają, czekolada zawsze jest dobra, na wszystko;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się boję fryzjerów... Wolę sobie sama popsuć ;)

      Usuń
  5. Ja staję po Twojej stronie :) biała czekolada to też czekolada :). A tartaletki wyglądają pysznie :)!

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja Droga, doskonale znam te dylematy, wszystkiego próbowałam oprócz blondu, bo byłam pewna, że to nie dla mnie. Tymczasem odważyłam się, wyciągnęłam stare farby (bardzo ważne, aby nowy kolor był wyrazisty) i pofarbowałam na blond. Dziś myślę sobie, że stanowczo za długo z tym zwlekałam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak sobie myślę, że wybrałam kolor nieco zbyt stonowany. Ale na platynę się nie skuszę ;)
      Według mnie w blondzie bardzo Ci do twarzy :)

      Usuń
  7. No mi blond wcale nie pasuje miałam go 5 minut na głowie gdy ściągałam kolor pod rudy z czarnych,ale eksperymenty już zakończyłam i zostałam przy rudych które kocham i czuje się w nich rewelacyjnie. Tartaletki obłędne uwielbiam, a dodatek kardamonu - uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wygląda rewelacyjnie! :)
    Ja nie jestem fryzjerskim eksperymentatorem, niestety. Może jeszcze z nimi przyjdzie pora na szaleństwo :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Nic tylko wziąć się za jedzenie takiego ciacha :D Bardzo lubimy białą czekoladę i jeżeli jest dobrej jakości z najlepszymi składnikami to jak najbardziej można ją nazwać czekoladą :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Biała czekolada, to ta sama rodzina, co ciemna - ja ją akceptuję i doceniam :) Fajne tartaletki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Doskonałe pocieszenie po zaskakującym efekcie farbowania:) Moja znajoma chciała kiedyś tylko rozjaśnić włosy, a dostała jasnofioletowe:) A biała czekolada, czy jest czekoladą, czy nie jest, jest pyszna i świetnie tutaj pasuje:) I temu nikt nie zaprzeczy!

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam słodkości z białą czekoladą :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Hihi co do farb to mam identyczne odczucia i doświadczenie, nigdy przenigdy kolor nie wychodził mi taki jak na opakowaniu pokazano. Powiem więcej, nawet u fryzjera dobrana farba na moich włosach dalece odbiegała od oczekiwań... teraz wróciłam do roślinnej farby w rudościach i przynajmniej włosy się nie niszczą a kolor zbliżony do oczekiwań :) ja lubię białą czekoladę o ile jest dobrej jakości to tak ją chyba nazwać można. Pyszne tartaletki! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Z tym farbowanie na blond w domu tak jest, lepiej zrobić to u fryzjera bo tam powinnaś uzyskać kolor idealny. Ja z doświadczeń domowych już zrezygnowałam. Pamiętam jak w liceum pofarbowałyśmy koleżankę w domu i wyszła jej na głowie dosłownie pomarańczowa żarówka z przeplotem świńskiego blondu. Straszne to było :) A wracając do tartaletek to nie ukrywam, że porwałabym przynajmniej jedną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem taka "Zosia-samosia"; ciągle się sama farbuję :) Fryzjerzy niestety zazwyczaj mnie rozczarowują poziomem swoich umiejętności...

      Usuń
  15. Jeśli marzy Ci się blond, to jednak polecam fryzjera. Żadną domową farbą nie osiągniesz efektu, który choć trochę przypomina blond. A w domu tylko zniszczysz włosy.
    A tartaletki... wyglądają zachwycająco. Chyba się skuszę jak już nasze truskawki będą na krzaczkach.

    OdpowiedzUsuń