Muszę przyznać, że zmiana firmy sprawującej pieczę nad naszymi posiłkami podczas pobytu w internacie, była znakomitym pomysłem. Zamiast ludzi, którym niechcenie wylewa się z oczu, którzy serwują surówki prosto z woreczków (nie przejmując się zupełnie, że kawałki owych lądują na talerzach razem z warzywami), dla których szczytem inwencji twórczej jest podanie na kolację resztek z obiadu (na zimno) i których zupełnie nie obchodzi, czy jedzenia wystarczy dla wszystkich, mamy zespół młodych, i - wydaje mi się - całkiem ambitnych kucharzy.
Jako, że z ludźmi, którzy Cię karmią, należy żyć dobrze (podstawowa zasada, której należy nauczyć się jak najszybciej, jeśli w kwestii posiłków jesteśmy zależni od innych), zawarłam znajomość z jednym z kucharzy z kantyny. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jak ma na imię, ale krótsze lub dłuższe dyskusje o jedzeniu nie przewidują (widocznie) wtrącania nic na temat, choćby i najbardziej podstawowych, danych osobowych.
Wszystko zaczęło się, gdy na obiad zaserwowano wielki kawał pieczonego mięsa, a wyżej wymieniony kucharz nie tylko kroił je na porcje i nakładał na talerze, ale też opowiadał, co jeszcze tego dnia serwują. Poczułam się jak w restauracji; w dodatku całkiem niezłej. Gdy po posiłku podziękowałam, popatrzył na mnie uważnie i stwierdził, że wyglądam na zdziwioną. Byłam, więc przyznałam się bez ogródek. Później przegadaliśmy chyba ze dwadzieścia minut na temat serc serwowanych w sosie śmietanowym, ich smaku, konsystencji, a także innych możliwości na podanie tego dość specyficznego smakołyku. Tak więc on mówi mi, czego koniecznie muszę spróbować, bo akurat znakomicie mu się udało, a ja podrzucam mu próbki tego, co akurat pichcimy po drugiej stronie korytarza. Sorbet z koziego sera, muszę przyznać, wywołał mieszane uczucia... I żarliwą dyskusję na temat wanilii w wytrawnych daniach.
Lubię takich ludzi, od których pasja aż bije. Można wtedy przegadać całe godziny (choć nauczyciel nie pochwala takich zachowań w godzinach lekcyjnych).
I chociaż dobrze mi jest, gdy pod nos podsuwane mi są wszystkie posiłki, a ja jedynie muszę odnieść talerz na stertę innych, to czasami tęsknię za gotowaniem. Szczególnie za przygotowywaniem jakichś smakowitych śniadań; tu bowiem, choć wybór jest spory, to jednak dość monotonny...
Tak więc dzisiaj mam dla Was przepis - wspomnienie. Moja pierwsza pieczona owsianka - z pewnością jednak nie ostatnia.
Przejrzałam trochę przepisów w sieci, żeby później i tak przygotować wszystko po swojemu. Moim zdaniem najlepsza jest drugiego dnia - koniecznie na ciepło! Jest wtedy gęstsza, bardziej kremowa i po prostu rozpływa się w buzi! Do tego słodko-kwaśne, soczyste śliwki i odrobina cynamonu - i idealne, jesienno-zimowe śniadanie gotowe. Ciepłe, rozgrzewające i wywołujące uśmiech.
Czego chcieć więcej w ciemny, grudniowy poranek...?
Pieczona owsianka cynamonowa ze śliwkami
Składniki:
(na formę do zapiekania o średnicy 26 cm)
- 400 g płatków owsianych
- 750 ml mleka
- 250 ml śmietany kremówki (38%)
- 50 g miodu
- 50 g ciemnego cukru muscovado
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
dodatkowo:
- 200 g śliwek (waga bez pestek)
Płatki, mleko, śmietanę, miód, cukier i cynamon dobrze wymieszać. Przelać do formy, na wierzchu ułożyć śliwki rozcięciem do góry.
Piec w 180 st. C. przez 20-25 minut.
Lekko przestudzić przed podaniem.
Smacznego!
Akurat, gdy pisałam posta, do drzwi zapukała koleżanka. Czas na kolację!
I wiecie co...? Przyłapałam się na tym, że jestem ciekawa, co nam tym razem podadzą.
Bardzo przyjemne uczucie.
i teraz już wiem, co będę mieć jutro na śniadanie :)
OdpowiedzUsuńPomysłowość ludzka nie zna granic :D Ile ludzi, tyle pomysłów na śniadanie z owsianką :D
OdpowiedzUsuńPyszny pomysł na śniadanko :)
OdpowiedzUsuńA ja dopiero niedawno - przypadkiem - dowiedziałam się o takim cudzie jak pieczona owsianka! Niebo w gębie :D
OdpowiedzUsuńMam tak samo. Lubię mieć podane pyszne jedzenie, ale po dłuższym czasie nie mogę się doczekać, aż sama stanę przy garach ;D Jeszcze nigdy nie jadłam pieczonej owsianki...ale śliwki z cynamonem to smakowy strzał w dziesiątkę :D Muszę koniecznie spróbować, skoro rozpływa się w buzi :)
OdpowiedzUsuńpozwól, że podkradnę przepis:)
OdpowiedzUsuńTakie śniadanie musi być przepyszne :) Wygląda doskonale :)
OdpowiedzUsuńPrzepysznie wygląda i pewnie tak samo smakuje!
OdpowiedzUsuń