W tym tygodniu już trzy razy skrobałam szyby w aucie. W poniedziałek, gdyby ktoś zapomniał albo uważał kalendarz za rzecz zbędną lub przynajmniej niepraktyczną, będzie pierwszy maja. A maj to pączki na krzewach i mrowie drobniutkich, seledynowych listków na drzewach, soczyście zielona trawa, błękitne, bezchmurne niebo i mnóstwo słońca. Co oznacza, że pogoda musi się zmienić o jakieś sto osiemdziesiąt stopni w ciągu trzech dni. Wierzycie w to...? Bo ja powoli przestaję...
C. jednak uparcie twierdzi, że od niedzieli znajdziemy się w raju. I to bynajmniej nie dlatego, że nagle oszalał albo planuje przeprowadzkę w ciepłe kraje; trzydziestego ma urodziny. A w jego urodziny zawsze jest ładna pogoda.
No cóż, zobaczymy...
Bardo bym chciała, żeby tym razem to on miał rację.
Dziś mam dla Was kolejny przepis na pyszne śniadanko, które doda energii z samego rana (nawet, jeśli Wasze rano jest tak naprawdę w środku nocy). Zainspirowała mnie resztka kremu kasztanowego; słoiczek stał w lodówce już kilka dni, a nie mogłam pozwolić, żeby taka pyszność się zmarnowała. I tak, wiem; koniec kwietnia to nie pora na kasztany... Ale cóż, czasem można sobie pozwolić na niesezonowe szaleństwo.
Tak naprawdę to po prostu płatki ryżowe ugotowane na mleku i zmiksowane na gładki budyń. Zamiast kremu kasztanowego można dodać trochę czekolady, albo odrobinę miodu i wanilii. Do tego kolorowe owoce, i przynajmniej śniadanie pasuje do moich majowych marzeń.
Kasztanowy budyń ryżowy
Składniki:
(na 2-3 porcje)
- 130 g płatków ryżowych
- 250 ml mleka
- 250 ml wody
- 75 g słodzonego kremu kasztanowego
dodatkowo:
- jeżyny
- czerwone porzeczki
Płatki, mleko, wodę i krem kasztanowy umieścić w garnuszku, dokładnie wymieszać. Zagotować, a następnie gotować 3-5 minut. Zmiksować blenderem na gładki krem, w razie potrzeby dolewając nieco mleka.
Podawać ciepły lub schłodzony, przybrany owocami.
Smacznego!
Przepis dodaję do akcji Lodovo, zdrovo, domovo, w której do wygrania są książki Lodovo:
takie ryżowe kremy często sobie serwuję jako pyszną kolację:)
OdpowiedzUsuńTakiego deseru jeszcze nie jadłam, ale bardzo chętnie bym spróbowała :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i smaczny deserek.
OdpowiedzUsuńOj chętnie podpinam się pod tą propozycję! Pysznie!
OdpowiedzUsuńA co do pogody, to tak jak Ty nie wierzę w poprawę:(
Prosty do przygotowania i smaczny.
OdpowiedzUsuńSuper wygląda, nigdy nie próbowałam kremu kasztanowego ale domyślam się że smakuje cudnie
OdpowiedzUsuńO żesz kaszko jaglana ! Kupiłaś mnie tymi zdjęciami. Nie używałam kremu kasztanowego jeszcze. Powiedz, czym jest słodzony? Zwykłym cukrem?
OdpowiedzUsuńTak, zwykłym cukrem. Ale można kupić niesłodzony (to tylko woda i kasztany) i dosłodzić wedle upodobań :)
Usuńsuper :)
OdpowiedzUsuńJak widzę dziewczyny, które chodzą po dworze w cienkich kurteczkach to aż mnie dreszcze przechodzą mimo, że nadal nie ściągnęłam z siebie zimowej kurteczki :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj, o dziwo, pokusiłam się o zdjęcie czapki i nawet było ciepło.
Cóż, zgodnie z prognozą pogody, dzisiaj miało być 19 stopni. Gdyby nie ten wiatr...
Deser ciekawy. Przyznam, że jeszcze nie spotkałam się z kremem kasztanowym. Można go kupić czy robisz samodzielnie?
Próbowałam robić sama, przepis jest tutaj: http://razadobrze.blogspot.dk/2017/01/sposob-na-kasztany.html
UsuńAle można kupić bez problemu w większych marketach :)
Jak są kasztany, jeżyny i porzeczki, to biorę w ciemno :)
OdpowiedzUsuńPaczka ugotowanych kasztanów zajmuje miejsce w szafce. Kto wie, może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuń