wtorek, 13 grudnia 2016

Jak kupowaliśmy choinkę. I szafranowe drożdżowe supełki

Do Wigilii zostało raptem jedenaście dni. Ciężko w to uwierzyć, gdy patrzy się na listopadowy krajobraz za oknem i słucha bębnienia deszczu o dach. Zdegustowana pogodą, postanowiłam czym prędzej wprowadzić świąteczną atmosferę w domu. Wybraliśmy się więc z C. na poszukiwania choinki. Oczywiście, w tym roku musiała być zupełnie wyjątkowa. Przecież to nasze pierwsze Święta w nowym domu! I skoro w końcu mamy miejsce, postanowiliśmy wykorzystać ten fakt do maksimum.

Gdy wspomnieliśmy o naszym planie siostrze C., od razu wykazała zrozumienie i odpowiedni zapał. Poleciła nam znane sobie miejsce, gdzie podobno na przystankach między choinkami serwują grzańca i pierniczki. Już sobie wyobraziłam te połacie pełne drzewek czekających na swój nowy dom... Nie mogliśmy odpuścić, i czym prędzej wybraliśmy się pod wskazany adres. A tam, ku mojemu niemałemu zaskoczeniu, prawdziwy las! Choinki wszelkiej maści i wielkości, a na samym środku urokliwa chatka, gdzie można poczęstować się specjałami przygotowanymi specjalnie dla gości. Wieczorny mrok rozpraszają porozstawiane wszędzie latarnie, spod krzaczków wychylają się krasnale i drewniane rzeźby zwierząt, a wszystko jest tak pełne uroku, że nie ma się ochoty tego miejsca opuszczać. Byłam szczerze zachwycona!
Popijając grzane wino i wyjadając z niego mocno już podchmielone rodzynki, krytycznym okiem lustrowałam kolejne drzewka, które prostu ustawiał przede mną C. W końcu wybraliśmy ideał, który został zapakowany w siatkę, i ruszyliśmy z nim do domu. Na miejscu, jak co roku zresztą, okazało się, że na wolnym powietrzu drzewko wydaje się zdecydowanie mniejsze, niż kiedy ustawi się je pod dachem. Tym razem jednak udało się je postawić bez wiercenia dziury w suficie, i nawet na gwiazdę miejsce zostało. 
Uradowani jak małe dzieci, zabraliśmy się do ubierania choinki. Zajęło nam to kilka cudownych godzin, których efekt podziwiam teraz z zachwytem za każdym razem, gdy zerkam w stronę naszego drzewka. Jest piękne! A kiedy ułoży się pod nim stos prezentów, nikt mu się nie oprze...

W dniu dzisiejszym, czyli trzynastego grudnia, skandynawska tradycja nakazuje przygotowanie szafranowych bułeczek na cześć świętej Łucji. Zazwyczaj zawija się je na kształt litery S, na jej końcach wciskając rodzynki. Ja tymczasem w magazynie Hjemmets bedste mad, nr 12/2016, znalazłam ich nieco inną wersję. Zwinięte w zgrabne supełki, prezentują się jeszcze bardziej uroczo. Wszystkie składniki akurat miałam w domu, wszystko poszło więc bardzo sprawnie. Opis wiązania supełków może wydawać się nieco skomplikowany, ale liczę w tej materii na Waszą kulinarną wyobraźnię.
Bułeczki wychodzą cudownie mięciutkie i delikatne, a cukier na wierzchu delikatnie chrupie między zębami. Jeszcze ciepłe zjadłam trzy (na swoje usprawiedliwienie powiem, że wychodzą naprawdę nieduże), a C... Cóż, nie będę nawet pisać. 
Są pyszne!

Supełki św. Łucji


Składniki:
(na 24 niewielkie bułeczki)

ciasto:
  • 1 g nitek szafranu
  • 250 ml wody
  • 75 g masła
  • 25 g świeżych drożdży
  • 1 jajko
  • 50 g cukru
  • 1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 550 g mąki pszennej

nadzienie:
  • 100 g surowego marcepanu
  • 75 g miękkiego masła
  • 50 g cukru
  • skórka otarta z 1 pomarańczy

dodatkowo:
  • 25 g rodzynek
  • 50 g suszonych wiśni
  • 1 jajko
  • 1 łyżka mleka
  • 2 łyżki cukru perłowego

Szafran zalać wodą, odstawić na 5 minut.
Masło rozpuścić, wymieszać z szafranem. Ewentualnie lekko podgrzać (płyn nie powinien mieć więcej niż 37 st. C.).
Do dużej miski wkruszyć drożdże, wlać kilka łyżek płynu, rozetrzeć. Dolać pozostały płyn, połączyć. Dodać jajko, cukier, kardamon i sól. Zmiksować. Na końcu partiami dodawać mąkę. Wyrobić gładkie, lekko lepkie ciasto.
Miskę przykryć ściereczką, odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na 45-60 minut.

W tym czasie przygotować nadzienie:
Marcepan zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Dodać masło, cukier i skórkę z pomarańczy. Zmiksować na gładką masę, odstawić.

Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 równe części. Jedną odłożyć, drugą rozwałkować na prostokąt o wymiarach 30x40 cm. Posmarować połową kremu, zwinąć w ciasny rulon wzdłuż dłuższego boku. Pokroić ostrym nożem na 12 części. Każdy plasterek rozciągnąć, a następnie przeciąć wzdłuż, nie rozcinając do końca. Zapleść oba końce, następnie zlepić je ze sobą, formując supeł.
Bułeczki układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, zachowując spore odstępy.

Tak samo postąpić z drugim kawałkiem ciasta.

Odstawić do napuszenia na 20-25 minut.

Bułeczki posmarować jajkiem roztrzepanym z mlekiem, posypać cukrem perłowym. Powciskać w nie rodzynki i wiśnie.

Piec w 215 st. C. przez 12-14 minut.
Ostudzić na kratce.

Smacznego!


Oczywiście, można je uformować tradycyjnie, pomijając wtedy marcepanowo-pomarańczowe nadzienie. Tylko po co, skoro jest tak pyszne...?

11 komentarzy:

  1. bułeczki wspaniałe, ależ bym zjadła:)
    U mnie choinkę ubiera się i stawia tradycyjnie w Wigilię,ale w tym roku zrobiłam mały wyłom. Mini choineczkę w doniczce postawiłam wczoraj w pokoju, z lampkami wnosi tyle uroku i magii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Danii tradycyjnie rozbiera się choinkę już 27.12. A że ja choinki uwielbiam, to połączyłam duńską tradycję z polską: ubieram wcześnie, rozbieram późno ;)

      Usuń
  2. Niemal czuję jak fantastycznie to pachnie! Zjadłabym sobie taką bułeczkę jeszcze ciepłą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To marcepanowo -pomarańczowe nadzienie nie pozwala mi o nich zapomnieć:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z marcepanem i pomarańczą na pewno super :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Marcepan, kardamon i pomarańcze...czuję, że bardzo by mi smakowały i na 3 by się nie skończyło :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczne! Pięknie wyglądają i wcale się nie dziwię, że zjadłaś jeszcze ciepłe - sama tak robię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi to jak najpiękniejsza i najbardziej magiczna wyprawa,szczerze zazdroszczę.Sama chętnie bym pojechała tam zakupić drzewko

    OdpowiedzUsuń
  8. Bułeczki pięknie wyglądają, kiedyś piekłam na 13 grudnia podobne, a teraz w ostatnich latach trwa ciągle jakieś szaleństwo i brak czasu. Brakuje zdjęcia choinki ;D pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  9. Przez Ciebie poczułam zapach choinki ... tylko nie wiem skąd bo w domu niestety nie mam.
    Bułeczki wyglądają smakowicie. Może kiedyś uda mi się poznać smaki skandynawskie w oryginalnym wydaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Słyszałam że bardzo smaczne 😆Gratuluję przepięknej i pachnącej choinki 🎄

    OdpowiedzUsuń