wtorek, 17 lutego 2015

Zapiekane naleśniki na Tłusty Wtorek

Dzisiaj, jakby ktoś nie wiedział (nie uważam, że taka niewiedza to coś, czego należy się wstydzić - sama do niedawna nie miałam o tym pojęcia), jest Dzień Naleśnika. W sumie, to się nie dziwię, że taki dzień istnieje - w końcu naleśniki wszelkiej maści to prawdziwy przysmak. Można je przygotować na tyle różnych sposób, że trafią w gusta chyba każdego. Są więc cieniutkie, francuskie crepes, pulchniutkie, angielskie pancakes, a także nasze polskie, duże, ale nieco grubsze od francuskich. Mogą być słodkie lub wytrawne, klasyczne, kakaowe czy szpinakowe. Możliwości jest bez liku - tak naprawdę można by jeść naleśniki przez okrągły rok, i się nimi nie znudzić. Nie szalejmy jednak - wystarczy, że sięgniecie po nie dzisiaj. 

Naleśnikowa tradycja pochodzi z Irlandii, jeszcze z XV wieku, gdy przed postem należało zużyć resztę niepostnych składników, czyli jajek i mleka. A gdzie wykorzystuje się te rzeczy w ilościach hurtowych? Oczywiście, w naleśnikach. Ostatni wtorek karnawału pachniał więc w Irlandii przepięknie. Dzisiaj mniejszą wagę przywiązuje się do postu, tradycja smażenia naleśników jednak pozostała. W tym roku razem z Justinką, Panną Malwinną, Martynusią, Mirabelką i Sianko postanowiłyśmy dzielnie w tym wydarzeniu uczestniczyć, przygotowując nasze ulubione naleśniki.

Tutaj musiałam się chwilę zastanowić. Bo które lubię najbardziej...? Sama nie wiem. Postanowiłam więc spróbować czegoś nowego, czyli naleśników zapiekanych na słodko. Inspirację znalazłam u Gosi, i według jej wskazówek usmażyłam naleśniki. Wyszły! Ach, jak mnie to ucieszyło... Dla niewtajemniczonych - naleśnikowym mistrzem jest w naszym domu C. Zawsze on przygotowuje te cuda, a ja się tylko delektuję, ewentualnie zmywam później talerze. Tym razem jednak postanowiłam przygotować mu niespodziankę, i z duszą na ramieniu zabrałam się do pracy. Na szczęście poszło gładko, i tylko jeden się porwał przy przewracaniu. Misja wykonana, może jeszcze kiedyś spróbuję, bo całkiem mi się to smażenie spodobało.

Wracając do sedna, czyli naleśników. Nadzienie przygotowałam z twarogu, który przywiozłam sobie z Polski, z dodatkiem rodzynek namoczonych w herbacie. Mmm... Jakie to dobre... Całość polałam sosem waniliowym - kremowym, delikatnym i słodkim. Wyszło obłędnie pysznie, choć słodko (można zredukować nieco ilość cukru). Niemniej z wielkim zapałem zjedliśmy całkiem spore ilości, jeszcze zanim C. poszedł do pracy. Polecam Wam ogromnie taką naleśnikową kombinację - może na weekend...? Bo do kolejnego Tłustego Wtorku naprawdę czekać nie warto...

Zapiekane naleśniki z twarogiem i rodzynkami

Składniki:
(na 13-15 naleśników)
  • 500 ml mleka
  • 2 jajka
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 200 g mąki pszennej
  • 50 ml oleju

nadzienie:
  • 300 g twarogu, raz zmielonego
  • 100 ml śmietany kremówki
  • 20 g cukru
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego

dodatkowo:
  • 100 g rodzynek
  • 200 ml mocnej, gorącej herbaty

sos:
  • 3 żółtka
  • 400 ml śmietany kremówki (38%)
  • 45 g cukru
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

Naleśniki:
Jajka roztrzepać, dodać mleko i olej. Mąkę przesiać, wymieszać z cukrem waniliowym i solą. Dodać do jajek, dokładnie połączyć, żeby nie było grudek.
Odstawić ciasto na 30 minut.

Po tym czasie na dobrze rozgrzanej patelni smażyć cienkie naleśniki. Ostudzić.

Sos:
Kremówkę zagotować. Żółtka ubić z cukrem na puszystą, jasną masę. Powoli wlewać śmietanę, cały czas miksując. Przelać masę z powrotem do garnuszka, podgrzewać (nie gotować!), aż nieco zgęstnieje. Zdjąć z palnika, przetrzeć przez sitko, dodać ekstrakt, wymieszać. Ostudzić.

Rodzynki zalać gorącą herbatą, odstawić na 30 minut.

Nadzienie:
Twaróg utrzeć z kremówką, cukrem i cukrem waniliowym na gładką masę. 
Rodzynki dobrze odcisnąć, połowę dodać do nadzienia, wymieszać.

Naleśniki smarować nadzieniem, zwijać w ruloniki, układać ciasno w naczyniu do zapiekania wysmarowanym masłem. Wierzch posypać pozostałymi rodzynkami, polać całość sosem.

Piec w 200 st. C. przez 20 minut, aż wierzch się przyrumieni.

Podawać gorące.

Smacznego!

Koniecznie zajrzyjcie do dziewczyn - ja już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć, co przygotowały.

39 komentarzy:

  1. Wygladaja fajnie, ale jak dla mnie to chyba za slodko i za tlusto (smietana) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapiekane jadłam na pikantnie, na słodko jeszcze nie, a jak mnie kuszą, oj kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie wiedziałam...bo bym zrobiła :-) świetny pomysł na naleśniczki :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O raju,one mogą uzależnić swoim obłędnym smakiem:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Narobiłaś mi smaka tymi naleśnikami :) a ten sos musi być pyszny!

    OdpowiedzUsuń
  6. A wiesz, takich zapiekanych nigdy nie jadłam. Smaczne muszą być. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne, ja nieraz odsmażam takie z serem, ale tutaj sos pewnie odgrywa dużą rolę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapiekane? Poproszę takie<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Najlepsze nadzieniendo nalesnikow ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow nie wiedziałam o dniu naleśnika dzisiaj, a zrobiłam i jadłam ! Istna intuicja :D Zapiekane jadłam na słono z kurczakiem :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna alternatywa dla zwykłych naleśników.
    Moja koleżanka, która pochodzi z Ukrainy właśnie dziś mi mówiła, że zaczęło się u niej święto naleśnika, które trwa tydzień ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. naleśniki z serem zawsze, a zapiekane tym bardziej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Naleśniki na bogato, wypasione, mniam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Narobiłaś mi apetytu, a dopiero co jadłam śniadanie ;) Czy naczynie do zapiekania smarowałaś jakimś tłuszczem? Naleśniki nie przywierały?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wysmarowałam masłem, już poprawiłam w przepisie :)
      Dzięki, że zwróciłaś na to uwagę :)

      Usuń
  15. Naleśniki uwielbiam, ale jedyne zapiekane jakie jadłam były pikantne.
    Takie z serem pałaszyjemy gorące, prosto z patelni ;)
    Wiem o co chodzi z sosem waniliowym....
    Wypróbuję na pewno!

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam naleśniki z serem, a Twoje, zapiekane, wyglądają pysznie! Skoro wszystkie zjedliście pozostaje mi usmażyć swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Fantastyczne takie zapiekane naleśniczki, niom! I męża gotującego zazdraszczam przestraszliwie, bo mój to nawet wodę na herbatę przypali ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Twoja wersja jest fantastyczna! Pycha!

    OdpowiedzUsuń
  19. Rzadko robię zapiekane bo przeważnie nie mam czasu a szkoda

    OdpowiedzUsuń
  20. Słodko i pomysłowo, a smacznie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  21. Najlepsze naleśniki pod słońcem, to właśnie te z serem i rodzynkami, a jeszcze zapiekane to już w ogóle musi być niebo! :D

    OdpowiedzUsuń
  22. uwielbiam naleśniki, właśnie zajadam na śniadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie wiedziałam o Dniu Naleśnika :/ choć bardzo je lubię :) pyszna propozycja....mniam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Naleśniki to danie, które w naszym domu znajdzie amatora o każdej porze:)... fajne to serowe nadzionko:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Nigdy nie robiłam, a tu wygląda, że to super sprawa! ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Odkąd moja córeczka chodzi do przedszkola dowiaduję się o różnych świętach, np ostatnio był "dzień kota", jakieś 2 tygodnie temu był "dzień pizzy" :P
    Co do naleśników, to uwielbiam ich wersje na słono, np ze szpinakiem, rybą... ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Zjadłabym takiego naleśniczka, oj zjadła, z serem uwielbiam. Smaki mi narobiłaś

    OdpowiedzUsuń
  28. Wyglądają apetycznie, a opis sprawia, że mam niezwykłą ochotę na takie słodkości :)

    OdpowiedzUsuń
  29. pyszne, takich zapiekanych nigdy nie robiłam

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo ciekawy przepis, chyba się skuszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ale wyglądają - prosto z reklamy !

    OdpowiedzUsuń