Prawda jest taka, że nie wiem, w co ręce wkładać. Do przeprowadzki został tydzień. Tydzień! Nie mogę w to uwierzyć!
Oczywiście, nie mogę się doczekać, ale chciałabym, żeby było już tak tydzień po... Takie życie na wariackich papierach wytrąca mnie nieco z równowagi i rytmu; chodzę niedospana i lekko rozdrażniona, momentami ciężko mi się skupić, bo myśli błądzą mi gdzieś między starą a nową kuchnią. Ale, jeśli wszystko (a mam tutaj na myśli dosłownie wszystko, czyli całe moje życie) pójdzie zgodnie z planem, to ostatni raz, gdy będę się przeprowadzać.
Chyba jakoś przetrwam...
Tym bardziej, że dla nowej, kilka razy większej kuchni, naprawdę warto. (Nie znaczy to, że będę miała jakąś niesamowicie wielką kuchnię; po prostu obecna jest wręcz mikroskopijna.)
Dzisiaj mam dla Was soczyście zielone pesto. Przepis znalazłam w duńskiej gazecie Spis bedre, nr 6/2016, ale wszyscy wiemy, że idea pesto pochodzi z Włoch. Tym razem tradycyjny, bazyliowy wariant został wzbogacony wyraźną nutą natki pietruszki, która świetnie tutaj pasuje i nadaje całości interesującego posmaku. Mi zabrakło tutaj czosnku, który świetnie wyostrza smak pesto; jeśli więc tak jak ja czosnek lubicie, polecam dodać ząbek. Nie zaszkodzi z pewnością.
Pesto bazyliowo-pietruszkowe
Składniki:
(na 1 mały słoiczek)
- 1 pęczek bazylii
- 1 pęczek natki pietruszki
- 40 g orzeszków piniowych
- 25 g parmezanu
- 100 ml oliwy
- sok z 1/2 cytryny
- sól
- pieprz
dodatkowo:
- oliwa
Orzeszki podprażyć na suchej patelni, ostudzić.
Parmezan zetrzeć.
Z bazylii i pietruszki oberwać listki, umieścić w malakserze z orzeszkami i parmezanem. Dolać połowę oliwy, zmiksować. Powoli wlewać pozostałą oliwę, regulując gęstość pesto.
Doprawić do smaku solą, pieprzem i sokiem z cytryny.
Przełożyć do słoiczka, wierzch zalać oliwą.
Przechowywać w lodówce.
Smacznego!
C. w czarnej rozpaczy. Okazało się, że nasz nowy dom, choć znajduje się niemal w samym środku Jutlandii, omijają zasięgi wszelkich sieci i znalezienie internetu, który pozwoli na coś więcej, niż tylko przeglądanie stron bez obrazków, będzie prawdziwym wzywaniem.
Jutro chłopak rusza do boju - trzymajcie kciuki, bo inaczej Pożeraczka może zamilknąć na czas nieokreślony...
bezbolesnej przeprowadzki, ja już mam na koncie 6-mogę się pakować po ciemku:)
OdpowiedzUsuńPesto wygląda pysznie:)
Gin, przeprowadzałam się w życiu ok 20 razy, da się przeżyć, choć oczywiście nie polecam :) Dasz radę :) pesto bardzo interesujące :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńPowodzenia w przeprowadzce, dacie radę ;) Fajne pesto, podoba mi się ten przepis.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie połączenie <3
OdpowiedzUsuńPowodzenia :)
OdpowiedzUsuńZdrowe, zielone pesto, zawsze dobre domowe. Trzymam kciuki !
OdpowiedzUsuńNa pewno bardzo by mi smakowało!
OdpowiedzUsuń