wtorek, 11 października 2016

Dwudziestolatki kontra ja. I domowa granola z miechunką

O tym, że dwudziesty pierwszy wiek jest kompletnie odarty z romantyzmu, już kiedyś pisałam. Cóż, cztery tygodnie spędzone z ludźmi ode mnie młodszymi o mniej więcej dekadę sprawiły, że utwierdziłam się w tym przekonaniu. Dzisiaj młodzi ludzie nie marzą o wielkiej miłości, nie szukają tego jedynego, którego będą mogli kochać już na zawsze. Owszem, idea miłości nie jest im obca, ale na to przecież będzie jeszcze czas. Teraz liczy się dobra zabawa, a one night stands (zostałam uświadomiona z błyskiem politowania w oku, że tak to się właśnie nazywa) to wśród dwudziestolatków norma. Któż by chciał wzdychać do nieosiągalnej ukochanej, układać liryczne poematy i zadowalać się nieśmiałym uśmiechem? Kto w ogóle ma czas na takie bzdury...? O kupowaniu kwiatów czy całowaniu kobiet w rękę nawet nie będę wspominać. Powoli te staromodne zwyczaje odchodzą do lamusa, i choć jest mi szkoda, to w sekrecie się Wam przyznam, że całowana w rękę nigdy być nie lubiłam; zawsze mnie to peszy i krępuje. 
Gdy więc w końcu zamknęłam się w swoim pokoju, zupełnie sama, odetchnęłam z ulgą. Jakoś tak zaczęłam się cieszyć z tych moich trzydziestu lat i faktu, że mogę nie spędzać całego dnia wpatrzona w ekran mojego smartfona, mogę za to tęsknie wzdychać za ukochanym, gdy nie widzę go przez cały tydzień. A tenże ukochany poniesie moją ciężką walizkę i otworzy przede mną drzwi bez patrzenia na mnie spod zmarszczonych brwi i wytykania, że przecież w dzisiejszych czasach obowiązuje równouprawnienie. 

W tym wszystkim czuję się taka cudownie staroświecka...

Spędzanie długich godzin na przygotowywaniu obiadu dla męża i dzieci też jest passe (nikt nie chce być przecież kurą domową), jednak slow food jest aktualnie w pełnym rozkwicie. Oznacza to, że domową granolę przygotowuje każdy, kto chce być trendy. Ja też piekę blaszkę tego cuda przynajmniej raz w tygodniu; nie dlatego, że pędzę za modą, ale dlatego, że smak domowej granoli jest nieporównywalnie lepszy od tej kupnej. W dodatku można przyrządzać takie mieszanki, o jakich  dyrektorom koncernów się nawet nie śniło.

Tym razem miałam w domu miechunkę; miałam tez ogromną ochotę na jej zużycie. Na blogu Truskawkowej Ani znalazłam idealny przepis, i szybciutko zabrałam się do rzeczy.
Jak każda granola, ta również jest bajecznie prosta w przygotowaniu. Delikatny smak i zapach korzennych przypraw nadaje jej jesiennego charakteru, a słodko-kwaśne miechunki i wiśnie niepowtarzalnego smaku. Całość jest tak pyszna, że nawet, gdy śniadanie trzeba jeść o pierwszej nad ranem sprawia, że nadchodzący dzień widzi się w odcieniach pudrowego różu.

Domowe granole przygotowała też dzisiaj Chantel.

Granola z migdałami, suszoną miechunką i wiśniami


Składniki:
(na 2 l słoik)
  • 400 g drobnych płatków owsianych
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1/2 łyżeczki kardamonu
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 100 g migdałów w skórkach
  • 100 g ziaren słonecznika
  • 75 g ziaren sezamu
  • 150 ml soku jabłkowego
  • 85 ml syropu klonowego
  • 50 ml oleju
  • 60 g suszonej miechunki
  • 75 g suszonych wiśni
Płatki wymieszać z cynamonem, kardamonem i solą. Dodać grubo posiekane migdały, słonecznik i sezam. Wymieszać.
Sok jabłkowy, syrop klonowy i olej połączyć. Wlać do suchych składników, wymieszać.
Granolę rozłożyć równomiernie na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Piec w 180 st. C. przez 15 minut.
Przemieszać.

Piec kolejne 15 minut w 160 st. C.
Wymieszać.

Dopiekać jeszcze 10-15 minut w 160 st. C.
Ostudzić.

Wymieszać granolę z owocami.
Przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku.

Smacznego!

Czy zdajecie sobie sprawę, że już za chwilę będziemy mieć Halloween...? 
Ależ ten czas pędzi...

11 komentarzy:

  1. świetny pomysł na granolę :)
    a z tym romantyzmem i szukaniem drugiej połówki, to mam jednak nadzieję, że nie wszyscy są tacy jak opisałaś i zostało trochę tych staromodnych ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie ja jestem bardzo staromodnym człowiekiem :)
    Domową granolę porywam na śniadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny pomysł na domową granole :) Ja też się krępuje jak mnie po rękach całują :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też jestem przerażona współczesną młodzieżą. Mam jednak nadzieję, że romantyzm nie zaginie i z czasem powróci. Granola wygląda obiecująco.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przekonałaś mnie! zrobię domową granolę! nie chcę być przecież passe ;-) rozbawiłaś mnie tym postem bo też czuję się staromodna wśród tego nazewnictwa i pędu, oj nie moja bajka:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Danie pyszne :) Moim zdaniem ważne żebyśmy sami dobrze się czuli w roli jaką wypełniamy - czy jesteśmy romantyczni czy żyjemy szybko i zwariowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiejsi dwudziestolatkowie są dla mnie jak z innej planety;) Smakowita granola, ale wolałabym bez miechunki:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niestety masz rację, współczesne pokolenie 20-latków przesuwa myślenie o domu, mężu, dzieciach na później, na poczet nauki, kariery albo dobrej zabawy, system wartości też jest już jakby inny, na pierwszy miejscu jest myślenie i troszczenie się o siebie i o to żeby w pobliżu było ... wifi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Granola z miechunką i wiśniami musi być pyszna. Co do różnic pokoleń...Niedawno pewien 18-latek opowiadał nam, jak jego kumpel w sylwestra siedział na kanapie z nowo poznaną koleżanką i nie odezwał się do niej ani słowem, za to napisał do niej na fb ;D taki czas...

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie ma nic lepszego jak domowa granola. Sama dbam by nigdy nie zabrakło jej u mnie w domu :)

    OdpowiedzUsuń