Nagle, niespodziewanie i nieoczekiwanie, niezapraszana przez nikogo - pojawiła się jesień. Z dnia na dzień temperatura spadła, o dach i parapety zaczął bębnić uciążliwy deszcz, a słońce pokazuje się rzadko, nie dając prawdziwego ciepła. Jestem tym stanem rzeczy wręcz zdegustowana - przecież urlop dopiero za półtora tygodnia! A tu szaro, buro i ponuro. Najchętniej siedziałabym na kanapie pod kocem; badawczo zerkam też już na kominek - czyżby nadszedł czas inauguracji...?
Za wcześnie; zdecydowanie za wcześnie...
Póki co kręcę lody. Już teraz nie za bardzo mamy ochotę na zimne desery; trzeba się więc spieszyć.
W lodówce miałam kilka moreli i mascarpone, które straszyło zbliżającym się upływem terminu ważności. Na jarmarku kupiłam woreczek suszonej lawendy; wszyscy wiedzą, że te fioletowe, intensywnie pachnące kwiatki z morelami stanowią duet doskonały. Trzeba tylko uważać, żeby nie przedobrzyć, bo wyjdą nam lody o smaku mydła... Dlatego właśnie ostrożnie dawkowałam lawendę, i odcedziłam kremówkę już po dwudziestu pięciu minutach. Moim zdaniem - wyszło doskonale. Smak lawendy jest delikatny i subtelny, nie zabija moreli, a tylko je podkreśla. Całość smakuje wakacjami - i o to właśnie chodziło!
Skusicie się...? Póki jeszcze mamy lato!
Lody morelowo-lawendowe z mascarpone
Składniki:
(na 1 l lodów)
- 250 ml śmietany kremówki (38%)
- 2 łyżeczki suszonych kwiatów lawendy
- 250 g serka mascarpone
- 75 g cukru pudru
- 400 g moreli
Kremówkę przelać do garnuszka, dodać lawendę, zagotować. Zdjąć z palnika, zostawić pod przykryciem na 15-60 minut (im dłużej, tym smak lawendy będzie intensywniejszy). Odcedzić.
Morele umyć, osuszyć, usunąć pestki. Zmiksować blenderem na gładki mus. Dodać mascarpone, cukier puder i lawendową kremówkę, połączyć.
Schłodzić w lodówce, a następnie przełożyć do maszyny do lodów, postępując według instrukcji. Gdy maszyna skończy pracę, przełożyć do plastikowego pojemnika i zamrozić.
Wyjąć z zamrażarki 15-20 minut przed podaniem.
Smacznego!
Dziś dzień wolny od pracy, ale i tak mam mnóstwo zajęć. Dwupiętrowy tort i pięćdziesiąt muffinek nie przygotują się same!
ahh wpraszam się na lody! :)
OdpowiedzUsuńW Warszawie też od wczoraj jesień, aż chce mi się zakopać pod kołdrą i płakać:/ Na szczęście nawet w tak beznadziejną pogodę lody dobrze smakują
OdpowiedzUsuńU mnie zaczęło świecić słońce 😃 lody muszą być pyszne.
OdpowiedzUsuńFaktycznie jesień zbliża sie nieuchronnie. Ale czeka nas jeszcze przepiękny wrzesień i październik, które mam nadzieje bedą słoneczne :) Idealne na Twoje lody ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na zdjęcie :D
OdpowiedzUsuńJa już też czuję zbliżającą się jesień - już nawet powoli wyciągnęłam sweter z szafy... Dobrze, że chociaż kuchnią czy innymi przyjemnościami można przywołać letnie wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, pogoda nas w tym roku nie rozpieszcza. Kiepskie to lato niestety. Mam ciągły niedosyt słońca ;/ Takie lody jak Twoje z pewnością poprawiłyby mi trochę humor :)
OdpowiedzUsuńMogłabym jeść takie lody codziennie<3
OdpowiedzUsuńA pogoda... no cóż, trzeba się powoli przyzwyczajać do zimnego:)
Dzień przed deszczową środą i chłodnym czwartkiem zrobiłam mrożony deser banoffee, dzielnie wcinałam choć za oknem nie było słońca 😊
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie lawenda ale wciąż obawiam się że zrobię mydło o smaku ciasta lub lodów 😉
My się skusimy, bo to nasze smaki. Z pewnością wykorzystamy Twój przepis. Posyłamy słońce z Gdyni :) pozdrowienia
OdpowiedzUsuńNie oparłabym się ;))
OdpowiedzUsuńO rany jakie one muszą być wyborne!!!
OdpowiedzUsuńMam ten smak lodów od dawna zapisany w głowie jako "do zrobienia", ale jakoś nie mogę się zebrać;)
OdpowiedzUsuńObowiązkowo do zrobienia! :D
OdpowiedzUsuń