środa, 29 kwietnia 2015

Tuiles, czyli ciasteczka dla odważnych

Na urodzinowe przyjęcie C., poza lodami, chciałam też przygotować ciasteczka. Małe, niezobowiązujące, każdy sięga po nie z przyjemnością; szczególnie najmłodsi. Szukałam czegoś prostego, a jednocześnie efektownego. Skusiłam się na tuiles z książki Saved by cake Marian Keyes. Uwielbiam tę pozycję - za tchnący z niej optymizm, za kolorowe, nieco cukierkowe zdjęcia i za podejście autorki - ma być słodko i prosto, z barwnymi dekoracjami i zaskakującymi smakami. Tuiles korciły mnie od dawna - lekkie, biszkoptowe ciasteczka, wygięte w charakterystyczny sposób.
Jeśli, tak ja mnie, wydaje się Wam, że to bułka z masłem, szybko wyprowadzę Was z błędu. Owszem, przygotowanie ciasta to banał, wyłożenie na blachę też nie sprawia większych problemów, ale zawijanie... O mamuniu, chyba z piętnaście razy wyrzucałam sobie, że zabrałam się za te akurat smakołyki! Twardnieją bowiem błyskawicznie; poza tym nie bardzo chcą się odklejać od papieru do pieczenia. Musiałam pomagać sobie szpatułką, co zabiera tak cenny w tym przypadku czas. A jeśli podpieczecie je dłużej, nie będzie szansy na zwinięcie... Moje rady? Pieczcie najwyżej pięć za jednym zamachem, miejcie już przygotowany wałek lub jakieś butelki, i starajcie się robić wszystko jak najszybciej. Na szczęście ciastu nie szkodzi oczekiwanie na pieczenie (ciasteczka pieką się naprawdę krótko), więc można za jednym razem mniejszą ich ilość wkładać do piekarnika. Uzbrójcie się w cierpliwość, odetchnijcie głęboko kilka razy, i dopiero wtedy przystąpcie do działania. A jak coś nie wyjdzie - nie martwcie się. Płaskie tuiles, choć nie wyglądają tak spektakularnie, nadal smakują wyśmienicie.

Muszę przyznać, że skusiło mnie niecodzienne połączenie pomarańczy z koprem włoskim. Zaintrygowało mnie, i bardzo chciałam je wypróbować. Okazało się strzałem w dziesiątkę - zachwyci każdego, a w dodatku wywoła falę pytań o składniki. Marian napisała we wstępie, że ciasteczka należy podawać tym, którzy generalnie nie wierzą w jedzenie. Cóż, myliła się. Brat C. w jedzenie wierzy, w dodatku w jedzenie męskie i mięsne. Słodycze to zdecydowanie nie jego bajka. Po ciastko sięgnął bardziej z grzeczności, a później nie mógł się powstrzymać przed podjadaniem kolejnych. Ręka sama wędrowała mu do puszki. Ciasteczka są lekkie, delikatne, rozsypują się na języku, a ich świeży, rześki smak tylko potwierdza wrażenie lekkości. Polecam Wam je ogromnie - choć są nieco bardziej wymagające, efekt jest wart każdej minuty spędzonej przy piekarniku (i butelkach).

Pomarańczowe tuiles z koprem włoskim

Składniki:
(na 35 sztuk)
  • 100 g masła
  • 1 łyżeczka nasion kopru włoskiego
  • 4 białka
  • 220 g cukru pudru
  • 100 g mąki pszennej
  • skórka otarta z 1 pomarańczy

Koper utrzeć w moździerzu na sypko, wymieszać ze skórką pomarańczową i przesianą mąką.
Masło rozpuścić i przestudzić.

Białka ubić na sztywno, pod koniec partiami dodając cukier puder. Następnie partiami dodawać mąkę, delikatnie mieszając łyżką. Na koniec wlać ostudzone masło, połączyć.

Na blachę do pieczenia wyłożoną papierem do pieczenia wykładać porcje ciasta łyżką, zachowując spore odstępy. Delikatnie rozsmarowywać na kształt kół. 

Piec w 180 st. C. przez 8-12 minut, aż brzegi się zezłocą, ale środki pozostaną blade. Błysakwicznie wyjmować z pieca i układać na wałku lub butelkach; pozostawić do całkowitego wystudzenia.

Smacznego!

W piątek w Danii jest święto, mam więc wolne od szkoły. Mam nadzieję, że znajdę trochę czasu na nadrobienie blogowych zaległości - ten tydzień bowiem wcale nie jest lżejszy od poprzednich... Wczoraj do domu wróciłam o piątej, bo pomagałam przy cieście na konfirmację. Na szczęście się udało, ale muszę przyznać, że lekko nie było...

12 komentarzy:

  1. Jestem odważna, bardzo bym chciała zjeść takie ciastka:)
    Miłego weekendu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowałaś mnie opisem tych ciasteczek! Ale muszą ciekawie smakować :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z nasionami kopru włoskiego- ciekawe i to bardzo;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, muszę spróbować, może bez rolowania :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie interesujące połączenie pomarańczy i nasion kopru, ale czy aż takiej odwagi potrzeba... W każdym razie ja chętnie bym zrobiła i spróbowała ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciasteczka z koprem włoskim? Masz rację, kontrowersyjne połączenie, ale i tak bym spróbowała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. wyglądają trochę jak chipsy :) może się pokuszę o zrobienie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. bardzo ciekawy przepis. bardzo jestem ciekawa połączenia kopru z pomarańczami :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No to mnie nie zachęciłas do tych ciasteczek .... choć uroku im nie brak:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Połączenie rzeczywiście oryginalne i intrygujące :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś się do nich przymierzałam, ale jednak stchórzyłam haha. Mam mało sprytne ręce i pewnie nawet jednego nie zdołałabym zwinąć. Połączenie smaków faktycznie bardzo intrygujące. Spróbowałabym z ochotą choć jedne :)

    OdpowiedzUsuń