Dzisiaj piątek, więc czas zacząć myśleć o sobotnim śniadanku. Jeśli mam wolny weekend, staram się w piątek wieczorem upiec chleb lub bułeczki - takie aromatyczne śniadanie wprawia mnie zawsze w dobry humor. Do domowego pieczywa nie trzeba wiele - odrobina masła, pyszny dżem albo plasterek pomidora, i jestem w siódmym niebie.
Czasem jednak nie mam siły na nic - i wtedy moje wyrzuty sumienia C. ratuje błyskawicznymi bułeczkami.
Kiedy był małym chłopcem, jego Mama piekła takie na każde dziecięce urodziny. Polane kolorowym lukrem prezentowały się kusząco, a niewielkie rozmiary idealnie pasowały do małych rączek. Siedzieliśmy w kuchni i obserwowaliśmy rosnące ciasto, a C. opowiadał o lukrowaniu bułeczek i całych hektarów dookoła. Uwielbiam takie chwile...
Wersję z lukrem też oczywiście wypróbowaliśmy, jednak w wersji śniadaniowej zdecydowanie wolę bez. Mimo braku soli w przepisie, bułeczki są neutralne, nie słodkie, więc pasują też do wędliny i sera. My czasami z połowy ciasta formujemy bagietkę i pieczmy jakieś 10-15 minut dłużej - też jest pyszna.
Te bułeczki uwielbiam za szybkość przygotowania - z uwagi na dużą ilość drożdży rosną błyskawicznie, i w godzinę na stole lądują pyszne, cieplutkie maleństwa.
Mama C. niestety swój przepis gdzieś zapodziała, wspomagaliśmy więc internetem. C. znalazł przepis na Alletiders kogebog, i sprawdził się on znakomicie.
Polecam serdecznie, nie tylko wtedy, kiedy nie będzie się Wam chciało piec nic innego.
Duńskie bułeczki babuni
Składniki:
(na 24 sztuki)
- 150 g masła
- 250 ml mleka
- 50 g świeżych drożdży
- 40 g cukru
- 700 g mąki pszennej
- 2 jajka
dodatkowo:
- 1 jajko
- 2 łyżki mleka
Masło rozpuścić w garneczku, wlać mleko i delikatnie podgrzać. Płyn powinien być letni, nie gorący.
Drożdże rozetrzeć z cukrem, dodać mleko z masłem, wbić jajka i całość dokłądnie wymieszać. Partiami wsypywać mąkę. Zagnieść gładkie, nielepiące się ciasto. Odstawić na 20 minut do wyrośnięcia.
Po tym czasie z ciasta uformować małe, okrągłe bułeczki, ułożyć je na blasze wyłożónej papierem do pieczenia. Odstawić na 20 minut do napuszenia.
Jajko roztrzepać z mlekiem, posmarować bułeczki.
Piec w 200 st. C. przez 15 minut.
Ostudzić na kratce.
Smacznego!
Jutro rodzinna impreza - pięćdziesiąte urodziny. Szpilki już stoją wyszykowane, sukienka rozwieszona, tylko jutro będę musiała ułożyć fryzurę, co nigdy prostym zadaniem nie jest - jak mam w planie spędzenie dnia na kanapie, to włosy same mi się układają idealnie, ale jak mam ważne wyjście, to po godzinach spędzonych przed lustrem efekt nie jest tak satysfakcjonujący...
Też tak macie...?
Ja tez chce miec dunska babcie!
OdpowiedzUsuńPyszne i jakie rumiane! :-)
OdpowiedzUsuńBułeczki mają śliczny kolor: )
OdpowiedzUsuńOj dawno ich już nie robiłam, trzeba będzie. Widzę, że korzystamy z tego samego przepisu :). Ja je najbardziej lubię z dżemem, mąż z serem śmierdziuchem, długo leżakowanym, blee ;)
OdpowiedzUsuńIdealne bułeczki! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze nie jest za późno, więc udanej imprezy!
OdpowiedzUsuńZ włosami mam tak samo, wspieram i współczuję :)
Bułeczki wyglądają pysznie, jak ładnie wyrosły :-)
OdpowiedzUsuńPyszne domowe bułeczki !
OdpowiedzUsuńInspiracja na śniadanie za tydzień wspaniała ;)
OdpowiedzUsuńna śniadanie idealne,
OdpowiedzUsuńŻyczyłabym sobie równie udanych bułeczek:)
OdpowiedzUsuń