wtorek, 20 czerwca 2017

Jak się nie opalać i koktajl bananowy z mietą

Weekend był cudowny! Obłędnie słoneczny i ciepły; poczułam się, jakbyśmy zamiast wracać z urlopu do Danii, wybrali się do ciepłych krajów. Zasiedliśmy więc z C. w ogrodzie, bardzo z siebie zadowoleni, popijaliśmy herbatkę, pieliliśmy, rozmawialiśmy; i tak nam czas przyjemnie, leniwie płynął. 
Pod wieczór zrobiło się chłodniej; gdy weszłam do domu, a chwilę później do łazienki - zdębiałam. Patrzyłam w lustro i nie wierzyłam własnym oczom - przypominałam dobrze już obgotowanego raka. I kiedy zobaczyłam to, czego przez cały dzień nie czułam - poczułam
Zawsze tak jest, prawda...? Dopóki nie zdajemy sobie z czegoś sprawy, żyjemy z tym, nie poświęcając większej uwagi; gdy ktoś nas uświadomi (lub nastąpi to samoistnie za sprawą dziwnych - bądź nie - zbiegów okoliczności), nagle okazuje się, że mamy problem.
I ja właśnie ten problem poczułam na własnej skórze (bardziej dosłownie, niż bym sobie tego życzyła). Czoło, ramiona i łydki nagle zaczęły mnie bardzo nieprzyjemnie piec. I muszę przyznać, że mimo zatrważającej ilości Panthenolu, który na siebie nałożyłam, pieką nadal. Choć jest już zdecydowanie lepiej - tylko strategiczne miejsca, które nie widziały słońca od nie wiem jak długiego czasu, są zaognione. Z nosa skóra schodzi mi płatami, ale ramiona i reszta twarzy zrobiły się brązowawe. Nie powiem, że było warto, ale... W niezwykle pożądanym, brzoskwiniowo-brązowym odcieniu, naprawdę mi do twarzy.

Na pocieszenie przygotowałam sobie koktajl. Tak naprawdę przekonał mnie do tego banan, smutnie leżakujący na stole w kuchni i zmieniający barwę ze słonecznożółtej na ciemnobrązową. Przejrzałam więc niedawno nabytą w Polsce gazetę Kuchnia: koktajle. Wydanie specjalne, nr 3/2017 poświęconą w głównej mierze, jak sama nazwa wskazuje, koktajlom. Przepis na bananową piankę zaintrygował mnie dodatkiem mięty; musicie przyznać, że to niecodzienne połączenie. Okazuje się jednak, że naprawdę trafione - koktajl jest lekki, odpowiednio słodki i orzeźwiający. Świetnie gasi pragnienie w upalne, duńskie dni.
Polecam!

Bananowa pianka z miętą


Składniki:
(na 1 porcję)
  • 1 dojrzały banan
  • 100 ml zimnej maślanki
  • 1 łyżeczka nasion konopi
  • 1 łyżeczka mielonych migdałów
  • 2 listki mięty imbirowej
  • 1 łyżeczka miodu

Maślankę miksować w blenderze kielichowym przez 3 minuty, aż się dobrze spieni. Partiami dodawać obranego i pokrojonego na plasterki banana, następnie dodać konopie, migdały, miętę i miód i zmiksować na gładki koktajl.
Podawać natychmiast.

Smacznego!

Plus tego wszystkiego jest taki, że moje łydki zmieniły kolor mącznej bieli, którym straszą zazwyczaj przez okrągły rok.
Warto było...?
Eee...

7 komentarzy:

  1. ja mam to szczęście/nieszczęście, że słońce w ogóle mnie nie łapie. To znaczy łatwo dostanę uczulenia-krostki i swędzenie, ale w ogóle się nie opalam. Ani nie mam oparzeń. Nic. Jakbym nie przyswaja nic a nic promieni;)
    Deser wygląda wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie się poczęstuję, ale szklaneczki nie oddam, bardzo mi się podobają te z podwójnym dnem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja unikam słońca jak ognia, tez maiłam kiedyś podobny przypadek i teraz już znam ten ból ;)
    Koktajl smakowicie się prezentuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super szklaneczka.
    A taki koktajl to super sprawa, z przyjemnością bym wypiła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja niestety muszę unikać słońca, krem na twarz z filtrem 50 a to wszystko przez przebarwienia :/
    Za to uwielbiam tak spędzać czas, rozmowy, wspólne chillowanie :)
    Ja dziś piłam koktajl banan+truskawki+gruszka+ miód, był pyszny :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uwielbiam się opalać ;) i tez miałam kiedys podobną przygodę, że nie wiedziec kiedy słonce spaliło mnie konkretnie. Od tamtej pory opalam się z głową ;)))
    Super koktajl :)

    OdpowiedzUsuń