Muszę przyznać, że powrót do pracy łatwy nie był. Dziesięć godzin naprawdę dało mi się we znaki; łydki mnie bolą, ręce mnie bolą, głowa też mnie boli (co będzie sobie, skubana, żałować...?). Mimo wszystko jednak jestem zadowolona; pod koniec pracy, gdy nastąpiło już pewne rozluźnienie świadomością, że czego nie zrobi się dzisiaj, zrobi się jutro, razem z Mette płakałyśmy ze śmiechu. Dosłownie. Czerwone jak buraki, zalane łzami, wzbudzałyśmy ogólną wesołość. A jeden z kolegów tylko nas napędzał, wydając z sienie odgłosy, które i na sawannie, i w wielkim mieście, mogłyby wzbudzić niepokój.
To jedna z takich chwil, których nie można ubrać w słowa; komizm sytuacyjny, który po fakcie śmieszy tylko tych, którzy byli przy całym tym ambarasie obecni.
Wam też zdarzają się takie chwile...?
Tymczasem zapraszam Was na zupełnie wyjątkową tartę. Wyjątkową dla mnie, gdyż botwinki nie jadłam od wieków!
Jak to się dziwnie w życiu składa... Gdy mieszkałam w Polsce i botwinkę w sezonie miałam na wyciągnięcie ręki, zupełnie mnie nie kusiła. Teraz, gdy jej zdobycie graniczy z cudem, ślinię się do monitora na widok tych wszystkich pyszności, które koleżanki blogerki z botwinką przygotowują. Jako souvenir z Polski przywiozłam więc sobie nie tylko dwa kilogramy prawdziwego twarogu, ale też dwa pęczki botwinki. Dzisiaj pokażę, co przygotowałam z pierwszego.
Tematem wspólnego gotowania była tym razem botwinka w towarzystwie młodych ziemniaczków i koperku. Czyż nie brzmi rozkosznie...? Tak właśnie pomyślałam, i czym prędzej zabrałam się za szukanie przepisu na tartę (że musi to być tarta, nie miałam najmniejszych wątpliwości). Idealną propozycję znalazłam u Małgosi; jedyne co, to zamieniłam rozmaryn na koperek.
Wyszło bosko! Tarta jest cudownie wiosenna, ma piękny, różowo-zielony kolor, smakuje wybornie i naprawdę potrafi nasycić. Dla nas stanowiła pełnoprawny obiad z dodatkiem sałatki ze szpinaku, ale jak ktoś nie może się obyć, może podać do niej na przykład filety z kurczaka. Choć nawet C., zaśniedziały mięsożerca, stwierdził, że nic jej więcej nie trzeba.
Tarta z botwinką, ziemniaczkami i koperkiem
Składniki:
(na formę do tarty o średnicy 27 cm)
kruchy spód:
- 150 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka cukru
- 1/2 łyżeczki soli
- 75 g zimnego masła
- 2 łyżki zimnej wody
farsz:
- 1 pęczek botwinki
- 500 g młodych ziemniaków
- 2 ząbki czosnku
- 3 łyżki oleju
- 3 jajka
- 250 g creme fraiche (18%)
- 1 pęczek koperku
- sól
- pieprz
Mąkę przesiać, wymieszać z solą i cukrem. Dodać masło, posiekać, a następnie rozetrzeć palcami. Po łyżce dodawać wodę, zagnieść gładkie, nielepiące się ciasto. Uformować z niego kulę, zawinąć w folię spożywczą i schłodzić w lodówce przez 30 minut.
Schłodzonym ciastem wylepić formę, formując brzeg. Nakłuć ciasto gęsto widelcem.
Podpiec w 180 st. C. przez 12-15 minut.
W tym czasie wyszorować ziemniaki (młodych nie trzeba obierać), pokroić je w dość drobną kostkę.
Buraczki pokroić na ćwiartki lub połówki jeśli są bardzo małe. Łodyżki pokroić na kawałki o długości 3 cm, liście porwać.
Na patelni rozgrzać olej, wrzucić ziemniaki, posolić, podsmażać 5 minut, aż się zeszklą. Dodać buraczki, smażyć jeszcze 3 minuty. Dodać przeciśnięty przez praskę czosnek i łodyżki botwinki, smażyć jeszcze chwilę. Na końcu dodać liście, podgrzewać około 1 minuty, zdjąć patelnię z palnika.
Jajka i creme fraiche roztrzepać, dodać posiekany koperek, doprawić solą i pieprzem.
Na podpieczony spód wyłożyć ziemniaki z botwinką, zalać masą jajeczno-śmietanową, równomiernie rozprowadzając koperek.
Piec w 180 st. C. przez około 25 minut.
Podawać na ciepło lub zimno.
Smacznego!
Was zostawiam z tartą, a sama idę do łóżka. W końcu za niecałe siedem godzin trzeba wstać...
Ojj, myślę, że ta tarta znalazłaby amatorów wśród moich bliskich :)
OdpowiedzUsuńznam ja powroty do pracy, oj,męczą bardzo :)
OdpowiedzUsuńTarta wygląda pysznie:)
Wspaniała tarta. Aż trudno uwierzyć, że botwinka daje tyle możliwości. Ja bez nie nie mogłabym się obyć, tak jak bez małosolnych.
OdpowiedzUsuńPewnie, że zdarzają mi się takie chwile - nikt nie wie o co chodzi i patrząc z dystansu to nie ma z czego się śmiać, ale śmiejemy się pewnie dla rozluźnienia, no chyba, że nam odbija ;)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa propozycja na tartę :) Chętnie bym skosztowała troszeczkę ;)
Mniam! Uwielbiam tarty z warzywami:)
OdpowiedzUsuńWygląda fantastycznie, chyba sie skuszę na takie cudo :-)
OdpowiedzUsuńHej, świetny przepis! Wygląda aż za dobrze haha. Muszę go spróobować zdecydowanie, dziękuje bardzo.
OdpowiedzUsuńKusi nas ta tarta, chyba nie ma co się opierać ;) pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńŚwietna tarta. Chyba znów pobotwinkuję!
OdpowiedzUsuńPyszna, poproszę o kawałek :)
OdpowiedzUsuńAle bym zjadła taką tartę!
OdpowiedzUsuń