czwartek, 22 czerwca 2017

O fretce, która nie jest fretką, czyli poznajcie Mortena. I różowy, letni chłodnik

Pamiętacie, jak pisałam o naszym powrocie z wakacji i wściekłej fretce, która przywitała nas godnymi fretki prychnięciami? Po bliższych oględzinach okazało się jednak, że rzeczona fretka wcale fretką nie jest. A okazja znalazła się szybciej, niżbyśmy sobie tego życzyli, bo futrzak, podczas naszej dwutygodniowej nieobecności, postanowił wprowadzić się na poddasze. 
Muszę przyznać, że kiedy C. mnie o tym poinformował, lekko zdębiałam. Nie tak bowiem wyobrażałam sobie nasz przytulny domek; nie z dzikim (dosłownie!) lokatorem. 
Obejrzeliśmy dach, znaleźliśmy dziurę, psy kunę wywęszyły. Roboczo nazwaliśmy ją Morten (po duńsku kuna to mår, co przy poprawnej duńskiej wymowie rymuje się z Morten) i zaczęliśmy się zastanawiać, co by tu teraz zrobić... C., po dogłębnej analizie internetowych mądrości, znalazł jedyne słuszne remedium: Metallikę. Tak, ten zespół, który dla niewtajemniczonych po prostu hałasuje na bardzo dużą skalę. Codziennie rano tuż pod dachem ustawiał głośnik, i puszczał największe przeboje chłopaków. Okazuje się, że chyba mamy z Mortenem inny gust muzyczny; po kilku dniach się wyprowadził. A przynajmniej taką mamy nadzieję, bo nagle zapadła cisza, i nie znajdujemy już niepokojącej ilości piór na trawniku przed domem. 
Teraz czeka nas tylko ściąganie dachówek i sprzątanie po gościu... 

I co? Nadal marzycie o własnym domu i ogrodzie...?

Tymczasem póki co - odpukać! - w Danii nadal lato w pełni, mam więc dla Was przepis na chłodnik, który znalazłam w magazynie Moje gotowanie, nr 7/2016. Skusił mnie absolutnie cudownym, różowym kolorem i dodatkiem botwinki - a jak wiecie, przywiozłam ze sobą z Polski dwa pęczki tego specjału. Grzechem byłoby wyrzucić! 
Ten akurat chłodnik to miks świeżych, wiosennych warzyw z maślanką, lekko tylko doprawiony solą i pieprzem, podany z jakiem i słonym serem feta. Całość smakuje nieźle - według mnie, i naprawdę dobrze - według C. Ale ja chyba nigdy nie polubię chłodników... Dla mnie zupa musi być gorąca - i basta. Jeśli jednak w ciepły, letni dzień miska z chłodnikiem wypełnia Wasze myśli, ten będzie doskonały. Szczególnie, że dzięki dodatkowi ziemniaków naprawdę syci i może stanowić pełnoprawny obiad nawet dla głodnego przedstawiciela płci silnej - sprawdziłam.

Dania z dodatkiem kalarepki znajdziecie też dzisiaj u MopsikaPati, Marty i Malwinny.

Chłodnik z wiosennych warzyw na maślance



Składniki:
(na 6-8 porcji)
  • 1 pęczek botwinki
  • sól
  • pieprz
  • cukier
  • sok z 1 cytryny
  • 1,5 l maślanki
  • 500 g creme fraiche (18%)
  • 1 długi ogórek
  • 1 pęczek rzodkiewki
  • 1 kalarepka
  • 500 g młodych ziemniaków
  • 4 dymki
  • 6-8 jajek
  • koperek
  • natka pietruszki
  • 100 g fety
Ziemniaki ugotować w mundurkach, ostudzić.
Botwinkę umyć, osuszyć, posiekać. Wrzucić na lekko osolony, doprawiony cukrem i sokiem z 1/2 cytryny wrzątek. Gotować 5 minut, odcedzić, ostudzić.

Maślankę dokładnie wymieszać z creme fraiche. 
Ogórek obrać, wyciąć gniazda nasienne, pokroić na nieduże kawałki. Rzodkiewki pokroić w plasterki. Kalarepkę obrać, zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Ziemniaki obrać, pokroić w plastry. 
Dymki drobno pokroić, oddzielając białe części od zielonych. Koperek i natkę posiekać. 
Do maślanki dodać ogórka, rzodkiewki, kalarepkę, ziemniaki, botwinkę i białe części cebuli. Dokładnie wymieszać, doprawić do smaku solą, cukrem, pieprzem i sokiem z cytryny. Dobrze schłodzić.

Jajka ugotować na pół twardo. 
Nalać chłodnik do miseczek. Podawać z połówkami jajek i pokruszoną fetą, posypany szczypiorem, koperkiem i natką.

Smacznego!


Ja tymczasem codziennie smaruję mój łaciaty nos grubą warstwą kremu, ale chyba nawet to już mu nie pomoże...

12 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie warzywne kombinacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję tego sprzątania po gościu, ale jak mus to mus ;)
    Chłodnik wygląda niesamowicie apetycznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. naprawdę pysznie wygląda ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Śmieszna historia z tym nieproszonym gościem. A zupa zacna. W upały, ale tylko w mega upały lubię chłodniki i ten jest bardzo interesujący :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To mi smaka narobiłaś :) lecę na ogródek po botwinkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zjadłabym taki chłodniczek, wyglada zachęcająco

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny pomysł z dodatkiem kalarepki do chłodnika. I ten cudowny kolor <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, wygląda bardzo apetycznie! Koniecznie muszę sobie takie coś przyrządzić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wygląda przepysznie!
    Zapraszam na naszego bloga:)
    protistskitchen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń