czwartek, 29 czerwca 2017

O tym, jak zmieniłam Niemca na Francuza i torcik dla wędkarza

Gdy tylko weszłam wczoraj do piekarni, mój szef spojrzał na mnie uważnie i spytał z wyrzutem: jeździsz nowym autem? Kiwnęłam głową i wytłumaczyłam zawiłości sprawy w krótkich, piekarskich słowach; on, wydawałoby się, zrozumiał. Po czym skrzywił się wyraźnie zdegustowany i wypluł z siebie: Ale Francuza...?

Bo, moi drodzy, jeszcze do zeszłego tygodnia jeździłam pięknym, granatowym mercedesem. Dla tych, którzy poczują ukłucie zazdrości lub pomyślą, że bezczelnie się chwalę dodam, że rzeczony Niemiec lat ma prawie tyle, co moja Siostra, czyli dwadzieścia trzy. W związku z tym, gdy zabrałam go na przegląd, pan mechanik z niedowierzaniem kręcił głową, pokazywał zardzewiałe miejsca, a na sam koniec wskazał na kabelek z tyłu i z wyraźnym wyrzutem stwierdził: A to nie może przecież tu tak wisieć! 
Położyłam więc uszy po sobie, zabrałam autko ze zwisającym smętnie kabelkiem i wróciłam do domu zastanawiając się, jak ja teraz będę jeździć moje sto dziewięć kilometrów do pracy (w jedną stronę). Usiedliśmy więc wieczorem z C., opracowaliśmy Plan (przez wielkie P, wymaga bowiem zaangażowania osób trzecich i czwartych, a także podróży przez trzy kraje), a następnego dnia dostałam Francuza, który ma mi zastąpić moje autko do momentu, gdy znów będzie na chodzie.

Francuz jest młodszy, ma całe mnóstwo guzików i cztery wajchy przy kierownicy, co nieco mnie dekoncentruje, a do tego manualną skrzynię biegów, która zdecydowanie utrudnia popijanie herbatki w czasie jazdy. Mimo wszystko jednak nie jest źle i myślę, że dobrze nam ze sobą będzie... 
Tymczasem.

Kilka miesięcy temu, kiedy wpadliśmy w ogródkowy szał, wybraliśmy się po sadzonki. I jakoś tak przy rozmowach o rabarbarze okazało się, że pani, która rzeczony rabarbar sprzedaje, potrzebuje ciasta na urodziny małżonka. Wróciłyśmy więc do starych, dobrych zwyczajów, i przerzuciłyśmy się na handel wymienny. Ona mi sadzonki, ja jej ciastko. 
W efekcie wszyscy byli zadowoleni, polecam więc taką formę zakupów.

Przygotowałam czekoladowe ciasto z musem czekoladowym i truskawkowym, błękitną polewą lustrzaną imitującą taflę jeziora i marcepanową wstążką z rysunkiem wędkarza. Ciacho wywołało odpowiedni efekt, a smak podobno przypadł do gustu nie tylko szacownemu jubilatowi, ale również gościom. 
Zresztą, czekolada i truskawki... Co tu się mogło nie udać...?

Torcik dla wędkarza


Składniki:
(na tortownicę o średnicy 18 cm)

ciasto czekoladowe:
  • 1 jajko
  • 50 g cukru
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • 25 g masła
  • 15 g kakao
  • 50 g mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

mus czekoladowy:
  • 250 ml śmietany kremówki (38%)
  • 80 g czekolady (60%)
  • 2 listki żelatyny

mus truskawkowy:
  • 300 g truskawek
  • 50 ml wody
  • 1/2 łyżeczki mielonej wanilii
  • 50 g cukru
  • 300 ml śmietany kremówki (38%)
  • 3 listki żelatyny

niebieska polewa lustrzana:
  • 65 ml wody
  • 100 g cukru
  • 100 g glukozy w płynie
  • 70 g słodzonego skondensowanego mleka
  • 2,5 listka żelatyny
  • 100 g białej czekolady
  • niebieski barwnik spożywczy w żelu

dodatkowo:
  • 100 g marcepanu plastycznego
  • 50 g kuwertury czekoladowej
  • barwniki spożywcze

Jajko z cukrem i cukrem waniliowym ubić na puszystą, jasną masę. Masło rozpuścić, mąkę z proszkiem przesiać. 
Masło wlać do masy jajecznej, cały czas miksując. Na końcu dodać mąkę, delikatnie wymieszać łyżką.

Masę przelać do wyłożonej papierem do pieczenia formy.

Piec w 170 st. C. przez 10 minut.
Ostudzić.

Mus czekoladowy:
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie.
100 ml kremówki zagotować. Zdjąć z palnika, dodać odciśniętą żelatynę, wymieszać. Gorącą śmietaną zalać posiekaną czekoladę, wymieszać aż do jej rozpuszczenia.
Przestudzić.

Pozostałą kremówkę ubić na pół sztywno. Dodać czekoladę, delikatnie wymieszać łyżką.
Wylać na spód zamknięty w formie.

Mus truskawkowy:
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie.
Truskawki umyć, osuszyć, usunąć szypułki. Pokroić na ćwiartki, przełożyć do garnka z wodą, wanilią i cukrem. Zagotować, zmniejszyć moc palnika i podgrzewać, aż owoce zaczną się rozpadać. Zmiksować blenderem na gładki mus, ewentualnie przetrzeć przez sitko. Do gorącego musu dodać odciśniętą żelatynę, wymieszać.
Przestudzić.

Kremówkę ubić na pół sztywno. Partiami dodawać do musu truskawkowego, delikatnie mieszając łyżką. 
Mus truskawkowy wyłożyć na czekoladowy, wyrównać powierzchnię.
Zamrozić.

Polewa lustrzana:
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie.
Wodę, cukier, glukozę i mleko skondensowane zagotować. Zdjąć z palnika, dodać odciśniętą żelatynę, wymieszać. Zalać posiekaną czekoladę, wymieszać aż do jej rozpuszczenia, a następnie zmiksować blenderem uważając, żeby nie napowietrzyć masy. Na końcu dodać barwnik, wymieszać, tworząc biało niebieskie smugi.

Gdy polewa ostygnie do 35 st. C. polać zamrożone ciasto. 
Marcepan rozwałkować, wyciąć pasek o szerokości nieco większej niż wysokość ciasta i długości obwodu ciasta. Namalować na nim dowolne wzory barwnikami w płynie (barwniki w paście należy rozcieńczyć odrobiną wody). Zostawić na kilka minut do obeschnięcia, owinąć marcepanem ciasto. Ewentualnie czekoladą wypisać życzenia.

Smacznego!


A tak poza tym to czekam na weekend. Będę spać, i spać, i spać...

7 komentarzy:

  1. Śliczny torcik:)
    p.s. szukałam wyznań o zmianie romantycznego francuskiego narzeczonego, na pedantycznego Niemca, a tu o auto chodzi haha

    OdpowiedzUsuń
  2. Gin, nie spij, szkoda na to życia :). To taki żarcik :). Sen jest bardzo potrzebny. Dla zdrowia i dobrego samopoczucia :).
    A co do ciasta, to wygląda pięknie :). Aż żal kroić :).
    Zatem miłego weekendu, z odsypianiem w tle :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Tort wygląda po prostu rewelacyjnie! Przepiękny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja czytając tytuł zastanawiałam się jakiego Niemca na Francuza i czy Francuz jest przystojniejszy ;)
    Uśmiałam się z siebie i swoich skojarzeń :D
    Tort wygląda pięknie :) Szkoda, ze nie mogę dostać kawałeczka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No dziewczyny, co Wy... Za dwa miesiące wychodzę za mąż, a Wy o takie rzeczy mnie podejrzewacie... ;)

    OdpowiedzUsuń