poniedziałek, 6 maja 2013

Letni tort na urodziny C.

Już dawno nie miałam tak intensywnego dnia! Na szczęście dzisiaj miałam wolne i czas na doprowadzenie się do porządku...

Większą część soboty spędziliśmy w kuchni, przygotowując wszystko na niedzielę. Poza tym ostatnie ogarnięcie mieszkania, nakrycie do stołu i Harry Potter na lepszy sen. 
Wczoraj wstaliśmy o dziewiątej. Ja udekorowałam ciasto, C. wstawił mięso do piekarnika, i wyruszyliśmy do Legolandu. Zaczęło się niezbyt szczęśliwie - C. wrzucił kurtkę do auta (ciepło jest przecież), a kiedy poprosiłam go o kluczyki, bo zapomniałam biletu, okazało się, że były w kurtce... Zawsze się śmiałam z takich historii, no i teraz mnie dopadło. Cóż... Przyjechał miły pan, fachowo obsunął szybę i wyjął nieszczęsną kurtkę. Wniosek - jeśli jesteś złodziejem samochodów, a chciałbyś znaleźć legalną pracę, bez problemu zatrudnią Cię w Falcku. Pełen profesjonalizm, patrzyłam na pana z nieukrywanym podziwem. Pocieszył nas, że jest to jego główne zajęcie, a C. współczuł, że jest ze mną, bo jakby był sam, to nikt nigdy by się nie dowiedział. Ech...

Na szczęście na tym skończyły się nerwy - później już same przyjemności. Legoland to naprawdę fantastyczne miejsce, szczególnie, że od zeszłego roku mają pingwiny - rozkoszne są, nie mogłam się nimi nazachwycać. C. wydawał się być bardziej zainteresowany szczeniakiem państwa, którzy siedzieli obok nas, ale co tam... Grunt, że oboje dobrze się bawiliśmy. Oczywiście przejechałam się kilkoma kolejkami (tylko jedną trochę straszną), zjedliśmy lody i ogólnie dzień był pełen wrażeń. Rewelacyjna zabawa!
Później razem z naszymi gośćmi, sztuk sześć, wróciliśmy do domu na obiad. Krem z kasztanów z porto, bekonem, chipsami z karczochów i natką pietruszki, następnie polędwica wołowa pieczona prawie dziesięć godzin w bardzo niskiej temperaturze - obłędna! - podana z puree z marchewki, gotowanymi ziemniakami i sosem z czerwonego wina. Jakie to było dobre... Na szczęście wszystkim starczyło miejsca na deser, na czym szczególnie mi zależało, bowiem za ten odpowiedzialna byłam ja.

Ponieważ impreza była urodzinowa, musiał być tort. C. koniecznie chciał truskawki, i nie zmienił zdania mimo faktu, że musieliśmy objechać kilka sklepów, zanim znaleźliśmy takie nadające się do użytku. Resztę zostawił mi. Był więc tradycyjnie już zawsze się udający biszkopt rzucany, delikatny krem na bazie mascarpone i jogurtu, całość obłożona kremówką i udekorowana iście wiosennie. Ciekawego akcentu nadaje Cointreau i sok pomarańczowy, które nieco wyostrzają całość. Wanilia w kremie nadaje mu wyjątkowego smaku i aromatu, cukier waniliowy też się sprawdzi, ale moim zdaniem ziarenka są lepsze. No i uroczo wyglądają te maleńkie, czarne kropeczki. Plasterki pomarańczy w karmelu prezentują się zjawiskowo. Całość jest delikatna, umiarkowanie słodka i naprawdę pyszna. Jestem z tego ciacha wyjątkowo dumna - wszystkim bardzo smakowało, i tylko nasz najmłodszy, trzyletni gość nie dał rady całej porcji. Polecam Wam serdecznie - ciacho jest stosunkowo proste do wykonania, i z pewnością zrobi wrażenie na gościach - sprawdziłam!

Tort waniliowy z truskawkami i nutą pomarańczy

Składniki:
(na tortownicę o średnicy 26 cm)

biszkopt:
  • 8 jajek
  • 300 g cukru
  • 185 g mąki pszennej
  • 70 g mąki ziemniaczanej

krem:
  • 250 g serka mascarpone
  • 250 g jogurtu waniliowego
  • 300 ml śmietany kremówki (38%)
  • ziarenka z 1 laski wanilii
  • 40 g cukru pudru
  • 3 listki żelatyny
  • 600 g truskawek

poncz:
  • sok z 1 cytryny
  • sok z 1 pomarańczy
  • 100 ml Cointreau
masa śmietanowa:
  • 500 ml śmietany kremówki
  • 2 łyżki cukru pudru

dodatkowo:

Biszkopt:
Białka ubić na sztywną pianę. Partiami dodawać cukier, nie przerywając miksowania. Po jednym dodawać żółtka, dokładnie miksując po każdym dodaniu. Na końcu partiami wsypywać przesianą mąkę, miksując na najniższych obrotach.
Spód tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia lub folią aluminiową. 
Masę wylać do formy.

Piec w 170 st. C. 60-70 minut, do tzw. suchego patyczka.
Upieczony biszkopt zrzucić na ziemię (w formie) z wysokości 60 cm, po czym wystudzić w uchylonym piekarniku.
Zimny biszkopt przeciąć na trzy blaty, ułożyć na talerzu wierzchem do góry - ewentualna górka się wyrówna.

Mascarpone zmiksować na gładką masę z jogurtem i wanilią. 
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie, odcisnąć i rozpuścić na parze. Ostudzić. Dodać do żelatyny łyżkę masy jogurtowej, wymieszać. Dodać jeszcze dwie łyżki, dokładnie połączyć. Wlać żelatynę do pozostałej masy, dokładnie wymieszać.
W osobnej misce ubić na sztywno kremówkę z cukrem pudrem, delikatnie wmieszać do masy jogurtowej. Truskawki pozbawić szypułek, pokroić na mniejsze kawałki i wymieszać z kremem.

Wymieszać wszystkie składniki na poncz.

Na paterze ułożyć pierwszy blat biszkoptu, nasączyć. Założyć umytą obręcz tortownicy. Wyłożyć połowę kremu, przykryć drugim blatem biszkoptu, nasączyć. Wyłożyć resztę masy, przykryć ostatnim blatem ciasta, nasączyć resztą ponczu. Odstawić do lodówki, żeby masa się ścięła.

Ubić kremówkę z cukrem pudrem.
Ostrożnie zdjąć z ciasta obręcz, posmarować kremówką boki i wierzch tortu. Udekorować truskawkami, plastrami pomarańczy i listkami mięty.
Do czasu podania przechowywać w lodówce.

Smacznego!

A teraz mam zakaz pieczenia, dopóki wszystkiego nie zjemy - ogólnie porcje przygotowaliśmy jak dla pułku wojska, i sporo wszystkiego zostało. Nie szkodzi - jest takie dobre, że perspektywa zjadania resztek nawet do końca tygodnia zupełnie mnie nie przeraża.

23 komentarze:

  1. Tort jak marzenie:) Dużo zdrowia dla Solenizanta!

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski tort :o u Ciebie mam już kilka przepisów, które muszę koniecznie wypróbować. Ten też!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję w jego imieniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. tort ślicznie wygląda i te kolorki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. o rety, ależ pięknie wygląda ten tort!!! a historia z kluczykami to taki klasyk wpadek kierowców:) Śmieszy za każdym razem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. 100 lat dla Solenizanta ;) A tort do wykonania w trybie natychmiastowym !

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, ślicznie wygląda! Faktycznie to letni tort! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię robić torty, ale nie wychodzą mi tak pięknie! A szkoda, bo gdybym robia tak piękne torty, nie musiałabym zamawiać teraz na urodzinki Młodego...

    OdpowiedzUsuń
  9. wow :D piękny tort. C musiał być zachwycony!
    a przygody z kluczami współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. pyszny torcik :) i cudnie udekorowany!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Skąd ja znam te kluczyki bezpiecznie zamknięte w samochodzie hahahaha Tort poezja, śliczny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po prostu piękny :D Solenizant na pewno był szczęśliwy widząc takie cudo :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Musiał być nim oczarowany:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękny torcik ! Wszystkiego dobrego dla solenizanta ! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękny tort :) Wygląda bardzo smakowicie :)

    Całe szczęście, że historia z kluczami zakończyła się pomyślnie i spędziliście wspaniały dzień na dobrej zabawie :) A do Legolandu to muszę się kiedyś wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bosko wyglada!
    A wpadki zdarzaja sie kazdemu :)

    OdpowiedzUsuń