czwartek, 13 października 2011

Tajemnica Supermena

We wtorek udało mi się ją odkryć. Tajemnicę Supermena. Nie, nie potrafię latać, ani nie mam nadludzkiej siły. Chodzi o coś zupełnie innego.
Wydaje mi się, że każdy, kto oglądał przygody tego superbohatera, zastanawiał się kiedyś, jak to jest, że gdy tylko Clark ściągnie okulary, zakręci loczka tuż nad czołem i porządne spodnie zmieni na niebieskie rajtuzy, nikt, nawet zakochana w nim panna Lane, nie jest w stanie go poznać...? Batman na przykład zakładał chociaż coś na swoją w niektórych wcieleniach całkiem przyjemną facjatę, i mieszkańcy Gotham mieli cięższy orzech do zgryzienia. Ale Clark? No przecież jak można go było nie rozpoznać...?
Otóż można.

We wtorek byłam w szkole. Na przerwie, zupełnie przypadkiem, zobaczyłam chłopaka, który pracuje u nas w kuchni. Jak kultura nakazuje podeszłam, przywitałam się i odbyłam krótką konwersację na temat szkoły właśnie. Kolega był miły, ale... Przez kilka dłuższych chwil nie miał pojęcia, kim jestem! Dopiero, kiedy padła nazwa hotelu, dosłownie widziałam żaróweczkę, która się nad nim zapaliła. A w moim wyglądzie nie zmieniło się nic, poza tym, że nie miałam pracowniczej koszuli! Nie zdjęłam okularów, nie zakręciłam fantazyjnego loczka na czołem, jedyne co, to przypudrowałam nosek. I co? I wystarczyło, żeby stać się kimś innym.
Zasadniczo wydaje mi się, że to prosta psychologia - niektórych osób po prostu nie spodziewamy się w innym miejscu, niż jesteśmy przyzwyczajeni je widzieć, i kiedy wpadamy na nie w niespodziewanej sytuacji, po prostu głupiejemy. Cóż... Zmuszona jestem zwrócić honor twórcom Supermena - loczek zmienia wszystko!

Taa... No to teraz czas na przepis. Mam kilka dyniek z ogórka, i staram się je powoli zużywać. Chciałam w końcu upiec swoje pierwsze ciasto z dynią, więc szperałam i w książkach, i w sieci. I wiecie, co zauważyłam? Że w większości przepisów jako główna zaleta podawane jest, że... Smaku dyni nie czuć wcale lub prawie. Hmm... Ale dlaczego? Może i jest troszkę mdława, ale przecież w wypiekach smakuje naprawdę dobrze! Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wszyscy tak usilnie starają się ją zamaskować. W Ciastach pikantnych i słodkich Michela Roux znalazłam recepturę, która świetnie podkreśla jej smak, wydobywa to, co w dyni najlepsze. Jej delikatny, niemal nieuchwytny smak świetnie komponuje się z bardzo kruchym ciastem, słodkimi, chrupiącymi migdałami i delikatną nutą pomarańczy. Dynię tu czuć, bo nie jest rozgotowana na mus, tylko w kawałkach, i całość jest naprawdę świetna. Bardzo mi smakowała, a i Panowie nie kręcili nosami. Polecam, nawet warzywnym niejadkom.

Tarta z dynią i prażonymi migdałami




Składniki:
(na formę do tarty o średnicy 28 cm)

spód:
  • 250 g mąki pszennej
  • 125 g zimnego masła
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1 jajko

nadzienie:
  • 430 g obranej i pozbawionej pestek dyni
  • 100 g masła
  • 120 g cukru

wierzch:
  • 20 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
  • 40 g cukru
  • 45 g migdałów bez skórki

dodatkowo:
  • 1 żółtko
  • 1 łyżka mleka

Mąkę pzesiać do miski, wymieszać z cukrem i solą. Dodać masło, posiekać. Wbić jajko, zagnieść szybko gładkie ciasto. Uformować kulę, szczelnie owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 1-2 godziny.

Dynię pokroić w równą kostkę o boku 2 cm. Na patelni rogrzać masło z cukrem, poczekać, aż się rozpuszczą. Dodać dynię i smażyć 10-15 minut, aż nieco zmięknie. 
Ostudzić.

Ciasto cienko rozwałkować i wyłożyć nim formę do tarty. Wstawić na 20 minut do lodówki, schłodzone gęsto ponakłuwać widelcem. Następnie równomiernie wyłożyć dynię.
Resztki ciasta rozwałkować i pociąć w paski. Ułożyć na wierzchu kratkę, posmarować żółtkiem roztrzepanym z mlekiem.

Piec 40 minut w 180 st. C.

Migdały podprażyć na suchej patelni, zmiskować blenderem z cukrem i skórką pomarańczową na drobne kawałeczki. Posypać wierzch upieczonej tarty.

Podawać ciepłą lub zimną.

Smacznego!



A dzisiaj mam dzień wolny, przynajmniej do siedemnastej, i mam zamiar zaszaleć w kuchni - w końcu mam dużą blachę, i mogę spróbować przygotować roladę. Strasznie mi się podobają, i muszę, po prostu muszę spróbować przygotować własną. Mam nadzieję, że się uda... Trzymajcie kciuki.

2 komentarze:

  1. Ha! Skads znam ten efekt :) Ostatnio wpadlam (doslownie) na pewna dziewczyne, ktora pracuje w naszym budynku i z ktora czasem rozmawiam. Traf chcial, ze zamiast standardowego mundurka mialam na sobie moje zwyczajne ubrania (plus troche wiecej kolczykow niz moge nosic w pracy). I tym sposobem nie zostalam rozpoznana :)
    A kawalek tej tarty z checia zjadlabym do popoludniowego kubka herbaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny przepis. Zrobilam ciasto. Wyszlo pyszne. Dodalam tylko troche korzennych przypraw i cynamonu do dynii, no i samej dynii zuzylam wiecej.

    OdpowiedzUsuń