sobota, 29 października 2011

Kilka słów o nie do końca świętych


Uwielbiam oglądać filmy! Zresztą - kto nie lubi...? A jak film jest dobry, albo nawet świetny, to już w ogóle jestem w siódmym niebie. W poprzedni weekend zdarzyło mi się obejrzeć film zdecydowanie z górnej półki, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Choć nie najwnowszy, bo z 1999 roku, to jednak ma w sobie coś, co nawet po tylu latach wciska w fotel (lub kanapę) i nie pozwala odejść sprzed ekranu.

Mowa o Świętych z Bostonu. Wydaje mi się, że większość ludzi ten film widziała, a przynajmniej co nieco słyszała. Swego czasu był całkiem głośny, choć mnie dziwnie ominął. Widziałam fragmenty, ale całośći jakoś nie miałam okazji. Więc kiedy Brat oświadczył, że oglądamy, byłam jak najbardziej pozytywnie nastawiona.



Film opowiada historię dwóch braci, którzy niechcący wpątują się w dość dziwną i bardzo niebezpieczną historię. MacManusowie, typowi Irlandczycy, wiele czasu spędzają z kumplami w ulubionym barze. Kiedy pewnego wieczoru przychodzą trzej niezbyt kulturalni goście, chcący zamknąć bar tu i teraz, nasi bohaterowie nie tylko stawiają opór, ale robią im kilka nieprzyjemnych dowcipów (kto chciałby, żeby podpalić mu tyłek...?). Niedługo później wyżej wymienieni odwiedzają braci w ich mieszkaniu i chcą się zemścić. Zdesperowani MacManusowie zabijają napastników, po czym zgłaszają się na policję. Traf chce, że zajmuje się nimi Paul Smecker - policjant z powołania, próbujący rozwikłać tajemnicze morderstwo. MacManusowie zostają puszczeni wolno, a w ich głowach narodził się plan. Skoro udało się raz, może uda się kolejny...? Postanawiają zabijać przestępców, którzy zatruwają życie uczciwym Bostończykom. Jak skończy się ten proceder? Po czyjej stronie stanie policja i społeczeństwo? Co na to mafia, której bossowie zaczęli ginąć jeden po drugim? Uwierzcie mi - to wciąga.

Nasi Irlandczycy to bardzo wyraziste postaci, ciekawe, wiedzące, czego chcą. Rozumują prosto i logicznie, nie komplikują spraw. Robią to, co robią, bo uważają to za słuszne. I tyle.
Razem z nimi do kolejnych akcji wkracza Rocco - Włoch, który stoi na krawędzi szaleństwa. Od najmłodszych lat pracował dla mafii, wie o nich więcej, niż oni sami. I nagle postanawia się z nimi rozprawić! Co z tego wyniknie...?
Smecker to policjant z krwi i kości. Doskonale potrafi odtworzyć bieg wydarzeń, nie potrafi jednak rozgryźć sprawców. Szuka ich zaciekle, wysilając wszystkie zmysły i poświęcając każdą wolną chwilę. Czy jego starania przyniosą oczekiwany skutek? Złapie Irlandczyków, czy mu się wywiną?

Rocco i Smecker to postacie zgarane genialnie - tak wyraziste i nietuzinkowe, że nie można przestać na nich patrzeć. Zupełnie inni, ale to właśnie oni sprawiają, że film ma tak niesamowity klimat. Duffy naprawdę wiele osiągnął. Bardzo jestem ciekawa, czy druga część jest równie dobra. Mam nadzieję, że wkrótce się przekonam.

Święci z Bostonu
1999
reżyseria: Troy Duffy
scenariusz: Troy Duffy
Conner MacManus: Sean Patrick Flanery
Murphy MacManus: Norman Reedus
Rocco: David Della Rocco
Paul Smecker: Willem Dafoe

1 komentarz:

  1. Rewelacyjny film, bez dwoch zdan. Az mi sie zachcialo znow go obejrzec.

    OdpowiedzUsuń