poniedziałek, 25 stycznia 2016

O zajęciach w szkole cukierniczej. Część druga

Od momentu, gdy skończyłam mój grundforløb, czyli pierwszy etap szkoły cukierniczej, minęło już pół roku. Pamiętam, jak wychodząc z sali egzaminacyjnej, ledwo trzymałam się na nogach. Gdy usłyszałam magiczne zdałaś, a zaraz po nim na dziesiątkę, uśmiechnęłam się grzecznie i podziękowałam, ale serce fikało mi koziołki z radości. Udało się! 
Później szukałam praktyk; ze względu na wiek (powyżej dwudziestu pięciu lat), nie jest to łatwe, gdyż starszy praktykant musi mieć płacone lepiej niż młodszy. Na szczęście w końcu trafiłam na Henrika, który zobaczył we mnie potencjał i zgodził się przyjąć na próbę. Już po kilku dniach poprosił mnie na rozmowę i zapewnił, że w jego piekarni jest dla mnie miejsce. Ulżyło mi ogromnie; od tej chwili minęły już niemal trzy miesiące. W Kagehuset czuję się już jak w domu; radzę sobie całkiem nieźle, ludzie są przesympatyczni i mam nadzieję, że właśnie w takiej atmosferze upłyną mi całe praktyki.

Póki co jednak, chciałabym Was zabrać w małą podróż w przeszłość. Gdy idea pracy w cukierni dopiero powoli układała mi się w głowie, a na co dzień starałam się zaimponować nauczycielom ze szkoły. Nieskromnie powiem, że kilka razy się udało. 

Zacznijmy od czekoladek. Z Nielsem mieliśmy zajęcia z czekolady kilka razy w miesiącu; było temperowanie, rysowanie, aż wreszcie przyszedł dzień, w którym mieliśmy spróbować naszych sił w robieniu pralinek. Jeśli czekolada zatemperowana jest poprawnie, nie jest to wcale takie trudne. Wylanie czekolady do formy, chwila na zastygnięcie, wypełnienie nadzieniem i zamknięcie. Ot, cała filozofia! Mieliśmy jednak sporo czasu i kilka fantazyjnych foremek, dałam się więc ponieść fantazji, i przygotowałam takie kwiatki:


Usłyszałam, że wyglądają jak małe dzieła sztuki. Dusza fruwała mi z radości pod sufitem. Oczywiście zaczęłam od prostszych modeli, jak na przykład te serduszka:


Flødekager to codzienność każdego piekarza i cukiernika. To nic innego, jak ciasta z bitą śmietaną. Mogą być to małe torciki, całkiem spore torty albo małe kawałeczki dla jednej osoby. Tradycyjne to Othello, które pokazywałam Wam w poprzednim wpisie, a także gåsebryst, którego indywidualny wygląd zależy od fantazji cukiernika. Tym razem przygotowałam białe z truskawkami i czekoladowymi ornamentami.


Te maleństwa to babeczki wypełnione kremem cukierniczym i udekorowane - a jakże! - bitą śmietaną. Robiło się ciepło, sezon na wytęsknione truskawki właśnie się zaczął, nie mogłam się im więc oprzeć.


Oczywiście, szkolenie na cukiernika nie może obejść się bez podstaw, czyli na przykład dekoracji lukrem. Praca w grupach zaowocowała takimi serduszkami. Zebraliśmy za nie z Julią i Thomasem mnóstwo pochwał: były nie tylko pyszne, ale (podobno) bardzo profesjonalnie udekorowane. 


Najprzyjemniejsza praca to oczywiście torty. Nie robi się ich codziennie, nawet w dużych cukierniach; są bowiem prawdziwym wyzwaniem. Czy klient będzie zadowolony? Czy ciasto przetrzyma podróż, nie rozpadnie się? Czy smak spełni wymagania? Tym razem cały ten stres odpadł; naszym zadaniem było przygotowanie tortu na wymyśloną przez nas okazję. Mój miał się nadawać na mały ślub lub konfirmację; od dawna marzyłam o przygotowaniu piętrowego tortu, gdy więc nadarzyła się okazja, nie mogłam sobie odmówić! Róże są moją mocną stroną, poza tym wyglądają bardzo efektownie i elegancko. Tort jest prosty, ale takie właśnie podobają mi się najbardziej. Efekty? Nauczyciel był naprawdę zadowolony, a ja dumna jak paw.


Ten tort to znów efekt pracy zespołowej; razem z koleżankami przygotowałyśmy tort dla policjantów; prawdziwych klientów! Podobno byli zachwyceni, choć trochę pomieszały nam się kolory.


I na koniec kringel, czyli wielki precel, którego w swoim logo ma większość duńskich piekarni. Pokazuję Wam go, bo choć nie jest to specjalnie efektowny wypiek, Ole powiedział, że na egzaminie końcowym dostałabym za niego dwunastkę bez dwóch zdań. A to przecież najwyższa ocena! 


Tym właśnie zajmowałam się przez dwadzieścia tygodni szkoły. Był to przemiły czas, i czasami troszkę za nim tęsknię... Przede mną jednak nowe wyzwania; praktyki idą świetnie (odpukać!), a do szkoły znów idę już we wrześniu. Z jednej strony nie mogę się doczekać, bo jestem pewna, że to będzie świetna zabawa; z drugiej, jestem przerażona perspektywą mieszkania w akademiku (czy jak to się tam w Danii zwie), nowym miejscem daleko od domu, nowymi ludźmi i... Nowym wszystkim
Ale będzie dobrze, prawda...?

17 komentarzy:

  1. Musi być dobrze :) A słodycze przecudowne :) Zjadłabym wszystkie nie zważając na kalorie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś bardzo zdolna, piękne dekoracje. Zazdroszczę tej szkoły:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na to wszystko patrzymy to byśmy zjadły najchętniej całe kg ciastek jakie mamy w szafce ale na pewno nie byłoby to tak smaczne jak te słodkości :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku, podziwiam Cię ze wszystkich sił, jak widać dzielnie zmierzasz do obranego celu i odnosisz sukcesy! Jak widać warto marzyć i marzenia te realizować, powodzenia w dalszej drodze :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gin, zazdroszczę takiej szkoły i możliwości nabycia umiejętności ucząc się od prawdziwych fachowców. Życzę powodzenia w dalszej nauce, choć te małe słodkości jak dla mnie są już zupełnie fachowe :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ojjj tak, tu bym się spełniła :) Tych czekoladowych serduszek nie musiałabyś się wstydzić wręczając je w formie słodkiego upominku, bo wyglądają nie gorzej o tych oryginalnych :) Pięknie! i tylko prosić o więcej i więcej takich zdjęć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O boziu jakie to wszystko piękne! :D aż chyba żal byłoby zjeść, bo to nie tylko same słodycze, ale dzieła sztuki! :) Jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem Twoich umiejętności. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarówno czekoladki jak i inne słodkości cudne! Co tu dużo pisać- masz talent! :))) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne dekoracje, masz talent i to duży :)

    OdpowiedzUsuń
  10. wszystko takie idealne ! :) na pewno masz talent i ważne również, żeby na swojej drodze trafić na dobrych ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej po co ja weszła na Twojego bloga przed snem? Teraz cała noc będzie mi w brzuchu burczało! Ale wspaniałości pyszności ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem z Ciebie dumna. Życzę dalszych sukcesów. Mam nadzieję, że jak będziesz już bardzo znaną i cenioną Chef nadal pozostaniesz tak sympatyczna jak teraz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Zazdroszczę tych wszystkich praktyk i szkoleń,super sprawa i doświadczenie.Pyszności.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bomba :) Babeczki sprawiły, że jestem głodna. A jakie torty cudne!

    OdpowiedzUsuń
  15. Miło jest czytać takie posty :) Zdjęcia oddają piękno Twojej pracy i uświadamiają nam, jak wspaniałe posiadasz umiejętności. Gin-bardzo Ci kibicujemy...i będzie dobrze, prawda ! Jak pisał Coelho "To możli­wość spełnienia marzeń spra­wia, że życie jest tak fascynujące". Trzymamy kciuki...nieustająco :)

    OdpowiedzUsuń