środa, 25 maja 2011

Różowe kwiaty i niezupełnie nowy pies

Długo mnie nie było. Chociaż właściwie to nietrafione stwierdzenie. Bywałam, codziennie niemalże. Tyle, że na kilka chwil tylko, bo czas został zaplanowany z wojskową niemal precyzją. 
Pojechaliśmy do Polski z uwagi na moich Dziadków - w zeszłą sobotę obchodzili 50tą rocznicę ślubu. Życzenia zostały złożone, Jubilaci wyściskani, toasty wzniesione. Bawiliśmy się świetnie, za co chcę raz jeszcze podziękować. Babcia w przygotowanie wszystkiego włożyła wiele serca i czasu, i mam nadzieję, że zauważyła, że to doceniliśmy. Teraz niecierpliwie czekamy na kolejny powód do świętowania.

Poza głównym celem pobytu udało nam się zrobić jeszcze kilka innych rzeczy. Byliśmy w kinie (o tym napiszę innym razem, bo film bardzo mi się podobał i uważam, że zasługuje na osobną notkę), zrobiliśmy zakupy, odwiedziliśmy znajomych i... Zabraliśmy Ptysię do fryzjera. Kocham mojego psa i staram się o niego dbać najlepiej jak umiem, ale mimo wszystko porobiły jej się kołtunki (tutaj można zobaczyć Tinę w wersji jeszcze futrzastej). Żeby się biedactwo nie męczyło, obcięliśmy wszystko. Pani z Panem w salonie byli bardzo mili i zajęli się potworkiem. Najpierw szok, późnej śmiech, ale już się przyzwyczailiśmy. Bo musicie przyznać - różnica jest znaczna.



A teraz? Powrót do codzienności. Praca, spacer z psem, przygotowanie obiadu, chwila odpoczynku... Właśnie! Chociaż uwielbiam jeździć do Polski, to zawsze jestem taka zmęczona... Szczególnie, jeśli jest to krótki, intensywny wyjazd, jak tym razem. Było wspaniale, ale zdecydowanie przyda się trochę spokoju. I może znajdę czas, żeby znowu coś upiec? Bo ostatnie, co przygotowałam, to muffiny z poprzedniego wpisu. Czuję się niemal jak na odwyku. Ale już upatrzyłam sobie przepis, obmyśliłam modyfikacje, i pewnie już niedługo uraczę Was czymś słodkim i, mam nadzieję, pysznym.

A na rozchmurzenie - różowy bukiet. Uroczy, prawda? Grunt to odpowiednie przywitanie po powrocie do pracy.


Tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy niekulinarny wpis, i... Idę do kuchni podpiekać płatki owsiane. A resztę dopowiem jutro.

2 komentarze:

  1. O czyżbyś robiła ciasteczka owsiane? Przed chwilą je właśnie upiekłam. Będę niedługo na blogu. Pozdrawiam http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo jestem ciekawa, na czym byliscie w kinie.
    A w twojej psince to sie chyba zakochalam :)

    OdpowiedzUsuń