poniedziałek, 30 maja 2011

Prawie jak sorbet

Nareszcie! Po całym tygodniu pochmurniactwa, deszczu i wszystkiego, co najgorsze - wyszło słonko! Czyżby wiosna w końcu sobie o nas przypomniała? Mam nadzieję, bo bardzo jestem już zmęczona taką wszechobecną szarością... Co prawda promyczki grzały mi w okno tylko rano, teraz znowu się słońce schowało za, na szczęście, niezbyt grubą warstwą chmur. Mimo to jest jakby cieplej... Tęsknię za ładną pogodą po prostu, i z utęsknieniem czekam na każdy jej przejaw. Oby było ich coraz więcej!

A przepis na to cudo znalazłam u Oliwki. Od razu spodobało mi się zrobienie lodów z bazylii - lubię takie oryginalne pomysły. Szczerze - jeszcze czegoś takiego ani nie widziałam, ani tym bardziej nie jadłam. W sobotę kupiłam pęczek bazylii i przygotowałam... Właśnie - co? Lody nie są to z pewnością. Sorbet? Hmm... Mimo, że dodałam trochę alkoholu, zamarzł. Nie chciałam czekać, aż się rozpuści, więc podziabałam go nożem, i taki podałam. Wyglądał bardziej jak granita... Ale przecież ma białka. Ech, nie mam pojęcia, jak to nazwać. Mi bardziej niż deser kojarzy się z gaszeniem pragnienia w gorący dzień. I w tej roli sprawdza się znakomicie. Niezbyt słodki, wspaniale limonkowy, z nutą bazylii, która dodaje charakteru. Myślę, że warto wypróbować.

Jedynym problemem w przygotowaniu było dla mnie wymieszanie płynu z pianą z białek. Te dwie warstwy, mimo moich usilnych prób i starań, nie za bardzo chciały stać się jedną. Dlatego w czasie mrożenia wyjmowałam sorbet (umówmy się, że to sorbet właśnie) z zamrażarki i mieszałam. Nie mam maszyny do lodów, wszystkie przygotowuję w ten sposób, więc nie było to dla mnie problemem. 
Tajemnicą jest dla mnie kolor lodów u Oliwka. Mi wyszły delikatnie seledynowe (a na zdjęciu niemalże białe), a u niej są wspaniale zielone. Nie wiem, w czym tkwi sekret.

Bez względu na kolor i nazewnictwo - polecam na lato (które, mam nadzieję, już niedługo do nas zawita).

Sorbet bazyliowo-limonkowy




Składniki:
(na około 2 litry)
  • 750 ml zimnej wody
  • 60 listków bazylii
  • sok z 2 limonek
  • 2 łyżeczki ekstraktu z limonki
  • 50 g cukru pudru
  • 5 białek

Bazylię zmiksować z sokiem i ekstraktem z limonki na gładko. Wlać wodę i wymieszać.
Białka ubić na sztywną pianę z cukrem pudrem. Wymieszać z płynem.

Całość przelać do plastikowego pojemnika i zamrozić.
W czasie zamrażania kilkakrotnie wymieszać.

Smacznego!

Nie wspominałam jeszcze, że drogą kupna udało mi się nabyć formę do minimuffinek, a do niej urocze, maleńkie papilotki. Zakup bardzo mnie ucieszył, i mam zamiar jak najszybciej go wypróbować. Co by tu upiec dobrego...?

5 komentarzy:

  1. Wygląda przepysznie :) Na tak gorący dzień jak dzisiaj u mnie wspaniałe orzeźwienie! Ha, i bazylię mam w kuchni! Dziękuję za pomysł, biegnę do kuchni i też zrobię taką pyszność :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny pomysl! Tak sobie mysle, ze z ta cytrynowa bazylia tez by pysznie smakowal :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z białkami to powinien się nazywać szerbet;) Ale uwielbiam takie smaki jakkolwiek się nazywają:)

    OdpowiedzUsuń
  4. idealne orzezwienie w takie upalne dni:)

    OdpowiedzUsuń