czwartek, 3 maja 2012

O chodzeniu nie tylko do łóżka

Większość z Was zapewne cieszyła się - lub nadal cieszy - wolnym długim weekendem. U mnie zamiast błogiego lenistwa - prawie skończony - na szczęście! - siedmiodniowy tydzień pracy. Jeszcze tylko jutro, i będę miała całą sobotę dla siebie - C. w pracy od czternastej, więc może nawet, jak mi się zachce, upiekę jakieś ciasteczka? Albo sernik? Albo jeszcze co innego...? 
Póki co jednak bardziej żyję pracą, która dostarcza mi, nie powiem, całkiem ciekawych wrażeń. Otóż aktualnie w hotelu goszczą kolarze, którzy przyjechali do Horsens na giro d'Italia. Nie tylko u nas, ale w całym mieście wszystko jest różowe - wielka brama na głównej ulicy, sklepowe wystawy, mnóstwo rowerów, pomalowanych specjalnie na tą okazję. Na drzewach jest mnóstwo różowych wstążek, lampy owinięte są różową folią, a ulotki wszelakie, mam wrażenie, drukowane są tylko na różowym papierze. W hotelu rzucają się w oczy przede wszystkim fantazyjnie zawiązane, różowe szale recepcjonistek. Tylko kolarze nic różowego nie noszą, nie mam pojęcia dlaczego. 
W każdym razie, razem ze sportowcami, przyjechała cała ekipa, między innymi przesympatyczny kucharz - Włoch (większość zawodników, jak można się łatwo domyśleć, to Włosi - bezwstydni, paradują w samych majtkach lub niezbyt dokładnie owinięci ręcznikami rozdają południowe uśmiechy). Dziś nękał mnie przez dobre pół godziny, bo zginął mu telefon - który, jak się dowiedziałam, natknąwszy się na niego nieco później w windzie, został szczęśliwie odnaleziony w koszu z obierkami od ziemniaków... Cóż, mam nadzieję, że teraz będzie go lepiej pilnował. 

W związku z całą masą emocji, wybrałam się dziś na spacer z Tiną do lasu. Obie to uwielbiamy - ona, bo może hasać, ile dusza zapragnie, wąchać, kopać i brudzić się na całego; ja, bo cisza i wszechogarniająca zieloność bardzo mnie uspokajają - a ostatnio jakaś wyjątkowo drażliwa jestem, i taka właśnie sielanka dobrze mi robi. Po powrocie pomyślałam, że napiszę Wam o książce, którą niedawno przeczytałam. Właściwie nie jestem pewna, czy taka lektura powinna znajdować się na blogu traktującym - w założeniu - głównie o jedzeniu, ale... Do półnagich Włochów pasuje jak ulał.


Nie mam pojęcia, skąd właściwie wzięła się w moich zbiorach, bo nie mogę sobie przypomnieć, żebym ją kupowała osobiście w księgarni, czy też zamawiała przez internet. Tak czy inaczej - jest. I trafiła do mych rączek tak jak poprzednia - zupełnie przypadkiem wyciągnięta z kartonu. W łóżku z... to zbiór opowiadań erotycznych - bardziej, lub mniej. Kilka znanych autorek - między innymi Joanne Harris (ta od słynnej Czekolady) czy Fay Weldon - zebrały swoje opowiadania na temat fantazji wszelakich. Jest więc bogata i znudzona do niemożliwości pani w średnim wieku, którą zaspokaja młody, muskularny ogrodnik; jest też żona farmera, o której istnieniu mąż niemal zapomniał, a którą zainteresował się jeden z najętych pracowników; mamy również pewną siebie kobietę, która w barze jest w stanie poderwać każdego interesującego ją mężczyznę; albo może zainteresuje Was znudzone sobą małżeństwo, które szukając pocieszenia w cudzych ramionach, nieoczekiwanie trafia we własne... I jeszcze kilka innych pikantnych historyjek. Niektóre oczywiste, inne nieco bardziej zagmatwane psychologicznie, bez wyjątku prowadzące do łóżka, lub przynajmniej zdjęcia majtek w mniej sprzyjających okolicznościach. 

Czyta się bardzo szybko, książka naprawdę nie wymaga ogromu skupienia. Lekka lektura, która pozwoli oderwać się na chwilę od szarości za oknem (a kiedy ją czytałam, szarości było sporo). Myślę, że kilka pikantnych historyjek nikomu nie zaszkodzi, a może nawet wyniknie z tego coś dobrego...?

W łóżku z...
praca zbiorowa
Świat Książki
Warszawa, 2010

2 komentarze:

  1. Musisz mieć zabawnie z tymi włoskimi amantami :D A książka... zapowiada się interesująco :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okladka moze i nie zacheca, ale twoja recenzja - i owszem :)
    Dasz sie zaprosic do ksiazkowej zabawy?
    http://maggiegotuje.blogspot.co.uk/2012/05/uwaga-czytam.html

    OdpowiedzUsuń