piątek, 25 maja 2012

Mała rzecz, a cieszy

Poza jednym jedynym tortem (archiwalnym zresztą) blog przepisów nie widział przez dobre pięć miesięcy. Jak na blog kulinarny to całkiem sporo, nieprawdaż...? Dzisiaj też nie będzie niczego powalającego na kolana, ot, zaspokojenie nagłego apetytu, który dopadł mnie znienacka. 
Co się stało, że blog powoli będzie wracał do pierwotnej funkcji, czyli prezentowania przepisów? Otóż, drogą kupna, nabyłam w końcu aparat. Mistrzowie fotografii pokręcą głowami z dezaprobatą, ale na moje minimalne potrzeby totalnego amatora wystarczy zupełnie. Samsung ST77, w gustownie różowym kolorze, od dwóch dni mieszka w szufladzie koło łóżka i dostarcza mi mnóstwo radości nie tylko samą obecnością, ale też zdjęciami, które nim robię. Bardzo podoba mi się funkcja stabilizacji obrazu - dzięki temu moje trzęsące się łapki nie psują ostatecznych efektów jak w przypadku starego aparatu. Poza tym jest malutki, zgrabniutki, i ogólnie wszystko jest z nim jak trzeba. Oczywiście potrzebuję trochę czasu, żeby opanować obsługę, ale mam nadzieję, że zdjęcia będą troszkę lepszej jakości, a więc że blog zyska na apetyczności
Trzymajcie kciuki za powodzenie misji.

Wracając do meritum, a więc nagłego apetytu. Popołudnie spędzam sama, w lodówce jeszcze po ostatnim weekendzie głównie piwa (i trochę pepsi), nawet chleb tostowy wziął się i skończył, niedobry. Do sklepu nie chciało mi się ruszać po niemalże dwugodzinnym spacerze, który sobie z C. i Ptysią urządziliśmy wczesnym popołudniem. A zjadłoby się coś dobrego, oj zjadło... Nic nie poradzę na to, że nawet w takie ciepło chce mi się słodkiego. A najlepiej z rabarbarem, bo kilka lasek czeka grzecznie na wielką chwilę. I nie wiem, jakim cudem właściwie, ale naszła mnie chęć na kaszę mannę. Nie mam seledynowego pojęcia, skąd mi się to nagle wzięło. Jakoś tak w mojej głowie pojawiła się miseczka z taką a nie inną zawartością. Cóż robić...? Trzeba działać. Roboty przy tym nie ma prawie wcale, a efekt...? Mmm... 
Przepis na kaszkę wzięłam od Witaminki. Tak, tak, wiem: każdy wie jak ugotować kaszkę. Ja zasadniczo też wiem, ale że nie robiłam tego tysiąc lat, wolałam więc sprawdzić proporcje, co by nie dostać zupy albo innego klocka zamiast tak pożądanej przeze mnie kaszki o konsystencji idealnej. Wspomogłam się więc cudzą wiedzą, po czym całość ukoronowałam rabarbarem, na który taką miałam ochotę. Tym razem użyłam tylko odrobiny cukru, karmelu nie ma więc zbyt dużo, ale dzięki temu całość jest idealnie słodka. Porcja jest - moim zdaniem - bardzo akuratna - bardziej śniadaniowo-podwieczorkowa niż deserowa. Ale właśnie tego było mi trzeba. Czuję się usatysfakcjonowana. Teraz muszę się jeszcze dowiedzieć, co C. myśli na temat kaszki na mleku...

Kasza manna z karmelizowanym rabarbarem


Składniki:
(na 1 sporą porcję)
  • 250 ml mleka
  • 10 g masła
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1 łyżka cukru
  • 3 łyżki kaszy manny

dodatkowo:
  • 100 g rabarbaru
  • 20 g cukru
  • 1 łyżka wody

Rabarbar obrać, odciąć końcówki, pokroić na około 1cm wielkości kawałki. Na patelni podgrzewać na średnim ogniu cukier z wodą aż do uzyskania bursztynowego koloru. Dodać rabarbar, smażyć, aż rabarbar zmięknie, ale nie będzie się rozpadał. 
Przestudzić.

Mleko zagotować z masłem, solą i cukrem. Wsypać kaszę, gotować 3-4 minuty, mieszając, aż do uzyskania dość gęstej konsystencji. 

Kaszę przełożyć do szklanki lub miseczki, na wierzch wyłożyć rabarbar.
Podawać na ciepło lub schłodzone.

Smacznego!

W związku z maniem aparatu, mam ambitne plany na najbliższy czas - coś bardziej fotogenicznego i mniej jednoporcjowego. Coś z twarogiem w roli głównej, którego mam sporo, a który stanowczo domaga się zużycia. Coś, co - mam nadzieję - przypadnie też do gustu C. Inaczej znów będzie trzeba zaprosić gości...

2 komentarze:

  1. jest aparat, jest impreza ;) kaszka faktycznie, mała, dziecinna, a cieszy jak balonik w wieku 4 lat :) czekam na to coś z twarogiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszy mnie bardzo, ze juz masz aparat, bo to oznacza, ze znow bedziesz prezentowac tutaj rozne pysznosci. Czekam na pierwszy sernik po przerwie :)

    OdpowiedzUsuń