czwartek, 18 sierpnia 2016

Powidła prawie klasyczne. Z piekarnika

Śliwki nieodmiennie kojarzą mi się z jesienią. Tak samo jak jabłka czy gruszki - to pierwsze oznaki kolejnej pory roku. Jeszcze tej nienachalnej, złotej; łagodnie grzejącej ciągle jeszcze ciepłymi promieniami słońca. 
Wczoraj byłam na długim spacerze z Tiną - choć ciągle jeszcze wcześnie, słońce już powoli chyliło się ku horyzontowi. Mimo przyjemnego ciepła coraz dłuższe cienie przypominają, że lato już niedługo ustąpi jesieni. Wiem, wiem - to dopiero połowa sierpnia, a ja już popadam w lekko melancholijny, jesienny nastrój... Ale cóż ja na to poradzę...?

Wracając jednak do śliwek - zostałam nimi dosłownie zasypana. Sąsiad spod siódemki miał w tym roku niesamowity urodzaj, i tylko pukał do drzwi z coraz to nowymi kartonami pełnymi fioletowych, dorodnych owoców. Słodkie kulki lądowały w naszych brzuchach w ilości wręcz nieprzyzwoitej, większość jednak znalazła swoje miejsce w zamrażarce i powidłach. 
Postanowiłam w tym roku wypróbować nowy sposób - pieczenie. Okazuje się, że to naprawdę niezła metoda - wystarczy ułożyć owoce na blasze i włożyć do piekarnika. Nic nie trzeba mieszać ani pilnować - taka wersja dla zabieganych. Powidła przygotowujemy w tradycyjnym systemie, czyli podgrzewamy, studzimy, znów podgrzewamy i studzimy, i tak aż do osiągnięcia odpowiedniej konsystencji. Moim zdaniem trzy takie sesje pasują akurat - powidła wychodzą odpowiednio gęste, ale nie wysuszone. Od siebie dodałam troszkę korzennych przypraw, żeby podkręcić smak. Wyszło bosko!

Ach, zapomniałabym zupełnie! Są też bez cukru, czyli idealne dla wszystkich na diecie. Moje śliwki były słodkie, i powidła wyszły lekko kwaskowe; jeśli więc Wasze śliwki nie są zupełnie dojrzałe, można wspomóc się odrobiną słodzidła.

Wczoraj po południu rozdałam trzy słoiczki sąsiadom - ciekawa jestem ogromnie, czy im zasmakują...

Pieczone powidła śliwkowe z korzenną nutą


Składniki:
(na 4 słoiczki)
  • 3 kg śliwek (waga bez pestek)
  • 2 łyżeczki mielonego cynamonu
  • 1 łyżeczka mielonego kardamonu
  • 1/2 łyżeczki mielonego imbiru
  • 1/2 łyżeczki mielonej gałki muszkatołowej

Śliwki wysypać na blachę, oprószyć przyprawami.

Piec w 150 st. C. przez 1 godzinę.
Wystudzić w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.
Przemieszać.

Podgrzewać jeszcze dwa razy, przy czym za trzecim razem nie studzić, ale przełożyć do wyparzonych słoików i zamknąć. Ewentualnie zapasteryzować.

Smacznego!

Pomysł na pieczenie powideł zobaczyłam - oczywiście - w internecie, ale gdzie dokładnie...? Nie wiem. Można go znaleźć na wielu stronach, a idea chodziła za mną już ze dwa lata, ciężko więc znaleźć oryginalne źródło...

12 komentarzy:

  1. Wspaniałe :) Domowe powidła śliwkowe są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takie pieczone muszą smakować wybornie. Mniam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja babcia i mama robią i robiły zawsze bez cukru. Takie są najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  4. zaintrygowałaś mnie, muszę spróbować tego sposobu na powidła :)
    lato dobiega końca, pora na przetwory jesienne ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ukradne Ci jeden słoiczek ;) w tym roku jeszcze nie robiłam a zeszłoroczne już dawno zjedzone ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawniej w domu robiłyśmy z mamą najprostsze powidła bez dodatku przypraw, ale po spróbowaniu kilku eksperymentów jednak to te przyprawy "robią robotę" :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliwki z takimi przyprawami musiały mieć nieziemski aromat!:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ooooo *.* i taką kanapkę z masłem i tymi powidłami *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Miło mieć takiego sąsiada, który lubi się dzielić:)

    OdpowiedzUsuń