sobota, 12 stycznia 2013

Takie łatwe, takie dobre...

Wybaczycie mi dzisiejszą lakoniczność? Niestety, ale nie potrafię skupić się wystarczająco, żeby stworzyć interesującego posta. Wstałam o czwartej czterdzieści pięć, po mniej więcej czterech godzinach snu, i mimo kilku kaw nie potrafię się obudzić. Plan na dziś: umyć naczynia po wczorajszym obiedzie (tak, wiem, wstyd...), zmiksować kilka składników i wstawić do lodówki z nadzieją na uzyskanie smakowitego ciasta na uczczenie końca pracowitego weekendu, wyspacerować psę, wziąć prysznic i zakopać się pod kołdrą z mocnym postanowieniem nie obudzenia się, kiedy C. wróci z pracy. 

W tej chwili siedzę pod kocem, w cieplutkim, świątecznym swetrze i staram się zmusić do ruszenia zadka w kierunku kuchni. Opornie jakoś mi idzie... Pewnie dlatego, że cięższy jest za sprawą bez, które ostatnio upiekłam.
Zasadniczo miałam ochotę na deser, i długo się zastanawiałam, co dokładnie ma to być. Szybko jednak doszłam do wniosku, że niezbędną część stanowią bezy. Nie lubię tych suchych kupnych, a przygotowanie ich w domu to chwila zaledwie. Raz dwa ukręciłam białka, które zostały mi po bułeczkach. Trochę czasu w piekarniku, i efekt idealny - chrupkie z zewnątrz, lekko ciągnące w środku. Słodziutkie. Niewielkie. 
Idealne.

Bezy piekę zawsze opierając się na podstawowej zasadzie: 125 gram cukru na dwa białka. A później dodatki - cukier lub ekstrakt waniliowy, sok czy skórka z cytryny, czasem ocet, czasem łyżeczka mąki ziemniaczanej. Kawa, pomarańcza, kakao - co tylko dusza zapragnie. Wszystko zależy, jaki efekt smakowy chcę osiągnąć. Ważne jest, żeby bezy były chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku. Nadają się do pochrupywania jak ciasteczka, lub do deserów. Mniam.

Jeśli ktoś ma chęci i chce, żeby bezy miały ładniejszy kształt, należy je wyciskać na blachę za pomocą rękawa cukierniczego z końcówką w kształcie gwiazdki. Moje z zasady miały zostać pokruszone i wylądować w deserze, więc odpuściłam sobie ze zwykłego lenistwa... I wcale się tego nie wstydzę!

Bezy waniliowe


Składniki:
(na 25-30 sztuk)
  • 2 białka
  • 125 g cukru
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 1 łyżeczka soku z cytryny

Białka ubić na sztywną pianę, pod koniec partiami dodając cukier wymieszany z cukrem waniliowym. Wlać sok z cytryny, zmiksować.

Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia łyżeczką wykładać porcje masy, zachowując odstępy.

Piec w 120 st. C. bez termoobiegu przez 1,5-2 godziny.
Ostudzić na kratce.

Smacznego!

Ostatnio, muszę przyznać, mam farta. Pod koniec roku udało mi się wygrać cudną filiżankę ze spodeczkiem, a dzisiaj przeczytałam u Moniki, że niedługo przyjedzie do mnie książka o czekoladzie. Jupi! Dziękuję ogromnie i cieszę się bardzo; nie mogę się już doczekać wyjazdu do Polski, żeby nacieszyć się moimi nagrodami. Czekolada to przecież to, co Tygryski lubią najbardziej... W marcu więc będzie na Pożeraczce czekoladowo!

6 komentarzy:

  1. Ale smakowitości. A do tego najlepsza yerba mate . Ja piję i jestem bardzo zadowolona. Są różne rodzaje, więc nigdy się nie znudzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak deser to tylko bezy:-), Twoje wyglądają słodko:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pyszne do pochrupania i znakomicie wyszły ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie robiłam bezów :)...chyba się skuszę. Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
  5. a cukier ma być zwykły czy puder?

    OdpowiedzUsuń